Leżałem na łóżku,
zastanawiając się nad tym, co się stało na imprezie.
Po tym jak wybiegłem, przeklinałem siebie za tchórzostwo. W głębi duszy miałem nadzieję, że Gray pobiegnie za mną, jakoś mnie zatrzyma… Oczywiście nic takiego nie nastąpiło.
A teraz zastanawiałem się nad tym, czy powinienem tam wrócić. Wreszcie wstałem i wyszedłem z pokoju.
Jeśli teraz tam nie pójdę… zniszczę wszystko do końca, a potem będę żałował.
***
Gdy wróciłem, czekało na mnie rozczarowanie – Gray już poszedł. Z braku lepszych pomysłów wyszedłem poza teren willi Lyona i przysiadłem na ławce, sfrustrowany.
Gdybym nie uciekł… teraz pewnie bylibyśmy razem... Marzenia dobra rzecz, co?
- Ja pierdolę – bluznąłem, wzdychając ciężko.
Usta Graya na moich ustach… ta chwila, podczas której nie czułem niczego innego oprócz jego obecności. Nigdy się tak nie czułem... To było całkowicie inne doznanie, innej, wyższej kategorii. Dotknąłem palcem swoich warg, jakbym chciał zatrzymać na zawsze wspomnienie jego ust.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem, że ktoś siedzi koło mnie na ławce, przyglądając mi się z rozbawieniem.
Sting.
Cholera, jeszcze tego mi tu brakowało.
- Czyżby jakaś mała sprzeczka? – Zapytał, przybliżając się do mnie.
- Odwal się. To nie twój interes – warknąłem.
Miałem dość tego gościa. Za bardzo skomplikował mi życie.
- Wiesz, wszystko związane z tobą jest moim interesem – odparł, posyłając mi jeden ze swoich profesjonalnych uśmieszków.
- Nie sądzę. – Skrzyżowałem ręce na piersi, odsuwając się praktycznie na krawędź ławki.
- Ale tak jest. – Złapał mnie za rękę. – Chciałbym być częścią twojego życia.
Spojrzałem na niego, mrużąc oczy.
- Jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Raczej po prostu chciałbyś mnie przelecieć. Niestety, nie zrobisz tego po raz kolejny – odparłem, wyrywając rękę z jego uścisku.
- Och, a więc posądzasz mnie o to, że mam w stosunku do ciebie aż tak bardzo nieszlachetne pobudki? Wiem, jaką mam opinię, ale nie powinieneś się nią sugerować, w głębi serca jestem dobrym człowiekiem.
Cały czas mówił spokojnym i opanowanym tonem, patrząc mi prowokacyjnie w oczy. Mimowolnie przypomniałem sobie noc spędzoną z nim, natychmiast jednak przepędziłem niechciane myśli.
- Jak mam się nią nie sugerować, skoro wziąłeś mnie podstępem? – zapytałem, ledwo panując nad sobą.
- Nie mogłem się już dłużej powstrzymywać. Mam cholerną obsesję na twoim punkcie. – Dotknął dłonią mojego policzka.
Zdecydowanie miałem dość wrażeń jak na jeden dzień, więc podniosłem się gwałtownie z miejsca i ruszyłem w stronę domu, rzucając na odchodne: - W takim razie lepiej się z niej wylecz, bo nigdy z tobą nie będę.
Nie usłyszałem odpowiedzi.
***
Po drodze natknąłem się na Gajeela palącego w pobliżu „Świątyni Palaczy”. Chciałem go wyminąć, jednak coś mnie powstrzymało.
- Kocham Graya i nie będę się trzymał z daleka od niego, czy ci się to podoba, czy nie – rzuciłem w jego stronę z całą stanowczością, na jaką było mnie stać.
- Wiem – odpowiedział, uśmiechając się krzywo. – Już to do mnie dotarło. Jesteś z nim?
- Nie… bo zjebałem akcję. Ale jakoś nie mam ochoty akurat tobie o tym opowiadać.
- Wiem, że ostatnio zachowywałem się jak chuj. W sumie powinienem był ci zaufać. Tylko… pamiętaj, że ostrzegałem. – Wyrzucił niedopałek i ponownie na mnie popatrzył.
- Dlaczego tak się spinasz, kiedy jest mowa o nich? – Postanowiłem wreszcie zadać dręczące mnie pytanie.
Przez dłuższy czas nie odpowiadał. Kiedy już miałem odejść, powiedział: - To dlatego, że nasza trójka od zawsze ze sobą rywalizowała, a jednocześnie nasza przyjaźń była cholernie mocna. Przez nich zawsze miałem problemy, ale nic sobie z tego nie robiłem. Gdy do akcji wkroczyła miłość, a potem się pokłócili… ja ucierpiałem najbardziej. Byłem odtrącany, czułem się jak piąte koło u wozu. Nie dało się być bezstronnym w takiej sytuacji, jaka nastąpiła później. W końcu nasze drogi się rozeszły i znienawidziłem ich obu. A oni mnie i siebie nawzajem.
Patrzyłem na niego, osłupiały. Nigdy bym nie pomyślał, że Gajeel przyjaźnił się z tamtymi dwoma. Teraz rozumiałem jego obawy. Nie chciał po raz kolejny stać na drugim miejscu, poza tym bał się, że tym razem sprawy potoczą się jeszcze gorzej.
- Ro – rozumiem. Teraz rozumiem – mruknąłem. – Ale dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? – Przygryzłem wargę.
- Nie lubię rozmawiać na ten temat. – Westchnął cicho.
Kiwnąłem głową. Po chwili milczenia stwierdził, że musi iść do domu, więc się rozeszliśmy. Po drodze zastanawiałem się nad wszystkim, co dziś usłyszałem.
***
Kiedy byłem już w pokoju, rozległ się dzwonek telefonu. Wielkie było moje zdziwienie, gdy ujrzałem na wyświetlaczu numer Kairy. Mówiąc szczerze – w całym tym zamieszaniu zapomniałem o niej. Wstyd się przyznać, w końcu była moją dziewczyną… która nie odzywała się do mnie bite dwa miesiące.
Mimo wszystko postanowiłem odebrać. Już nic mnie dziś nie zaskoczy.
- Cześć, Misiek! – Zaszczebiotała do słuchawki.
- Hej – odpowiedziałem, siadając na parapecie. – Co się stało? Nie odzywałaś się tyle czasu…
- Przepraszam, nie mogłam. Miałam wypadek i dopiero dwa tygodnie temu opuściłam szpital – powiedziała przepraszającym tonem.
- Wy – wypadek…?
Zdziwiłem się porządnie. Takiej możliwości nie wziąłem pod uwagę.
- Tak. Potrącił mnie samochód, ale już wszystko jest w porządku. Postanowiłam zrobić ci niespodziankę. Właśnie jedziemy do ciebie z Sabiną, ma tam babcię, a ja będę przechodziła rehabilitację i zamieszkam z nimi. Zobaczymy się jutro, prawda?
Sabina to nasza wspólna przyjaciółka, która była równie zwariowana jak Kaira. Jeśli nie bardziej. Zakręciło mi się w głowie od tych rewelacji.
- Pewnie, że się zobaczymy.
- Już się nie mogę doczekać! – Wykrzyknęła. – Ja już muszę kończyć, ale jutro się odezwę. Pa, Skarbie!
- Ja też. Pa – mruknąłem z umiarkowanym entuzjazmem.
Jeszcze chwilę pogapiłem się na ekran telefonu, po czym westchnąłem ciężko.
Cholera, a myślałem, że więcej problemów miał nie będę… a tu proszę.
Kaira, do cholery, gdybyś tylko nie miała tego wypadku, gdybyśmy cały czas utrzymywali kontakt... Nie zakochałbym się w chłopaku.
Kogo ja chciałem oszukać – zakochałbym się… to było nieuniknione. Od samego początku aż za bardzo ciągnęło mnie do Graya.
Słychać było, że moja była – no, jak widać obecna - dziewczyna jest szczęśliwa.
W takim razie, dlaczego ja nie mogłem być..?
Po tym jak wybiegłem, przeklinałem siebie za tchórzostwo. W głębi duszy miałem nadzieję, że Gray pobiegnie za mną, jakoś mnie zatrzyma… Oczywiście nic takiego nie nastąpiło.
A teraz zastanawiałem się nad tym, czy powinienem tam wrócić. Wreszcie wstałem i wyszedłem z pokoju.
Jeśli teraz tam nie pójdę… zniszczę wszystko do końca, a potem będę żałował.
***
Gdy wróciłem, czekało na mnie rozczarowanie – Gray już poszedł. Z braku lepszych pomysłów wyszedłem poza teren willi Lyona i przysiadłem na ławce, sfrustrowany.
Gdybym nie uciekł… teraz pewnie bylibyśmy razem... Marzenia dobra rzecz, co?
- Ja pierdolę – bluznąłem, wzdychając ciężko.
Usta Graya na moich ustach… ta chwila, podczas której nie czułem niczego innego oprócz jego obecności. Nigdy się tak nie czułem... To było całkowicie inne doznanie, innej, wyższej kategorii. Dotknąłem palcem swoich warg, jakbym chciał zatrzymać na zawsze wspomnienie jego ust.
Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem, że ktoś siedzi koło mnie na ławce, przyglądając mi się z rozbawieniem.
Sting.
Cholera, jeszcze tego mi tu brakowało.
- Czyżby jakaś mała sprzeczka? – Zapytał, przybliżając się do mnie.
- Odwal się. To nie twój interes – warknąłem.
Miałem dość tego gościa. Za bardzo skomplikował mi życie.
- Wiesz, wszystko związane z tobą jest moim interesem – odparł, posyłając mi jeden ze swoich profesjonalnych uśmieszków.
- Nie sądzę. – Skrzyżowałem ręce na piersi, odsuwając się praktycznie na krawędź ławki.
- Ale tak jest. – Złapał mnie za rękę. – Chciałbym być częścią twojego życia.
Spojrzałem na niego, mrużąc oczy.
- Jakoś nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Raczej po prostu chciałbyś mnie przelecieć. Niestety, nie zrobisz tego po raz kolejny – odparłem, wyrywając rękę z jego uścisku.
- Och, a więc posądzasz mnie o to, że mam w stosunku do ciebie aż tak bardzo nieszlachetne pobudki? Wiem, jaką mam opinię, ale nie powinieneś się nią sugerować, w głębi serca jestem dobrym człowiekiem.
Cały czas mówił spokojnym i opanowanym tonem, patrząc mi prowokacyjnie w oczy. Mimowolnie przypomniałem sobie noc spędzoną z nim, natychmiast jednak przepędziłem niechciane myśli.
- Jak mam się nią nie sugerować, skoro wziąłeś mnie podstępem? – zapytałem, ledwo panując nad sobą.
- Nie mogłem się już dłużej powstrzymywać. Mam cholerną obsesję na twoim punkcie. – Dotknął dłonią mojego policzka.
Zdecydowanie miałem dość wrażeń jak na jeden dzień, więc podniosłem się gwałtownie z miejsca i ruszyłem w stronę domu, rzucając na odchodne: - W takim razie lepiej się z niej wylecz, bo nigdy z tobą nie będę.
Nie usłyszałem odpowiedzi.
***
Po drodze natknąłem się na Gajeela palącego w pobliżu „Świątyni Palaczy”. Chciałem go wyminąć, jednak coś mnie powstrzymało.
- Kocham Graya i nie będę się trzymał z daleka od niego, czy ci się to podoba, czy nie – rzuciłem w jego stronę z całą stanowczością, na jaką było mnie stać.
- Wiem – odpowiedział, uśmiechając się krzywo. – Już to do mnie dotarło. Jesteś z nim?
- Nie… bo zjebałem akcję. Ale jakoś nie mam ochoty akurat tobie o tym opowiadać.
- Wiem, że ostatnio zachowywałem się jak chuj. W sumie powinienem był ci zaufać. Tylko… pamiętaj, że ostrzegałem. – Wyrzucił niedopałek i ponownie na mnie popatrzył.
- Dlaczego tak się spinasz, kiedy jest mowa o nich? – Postanowiłem wreszcie zadać dręczące mnie pytanie.
Przez dłuższy czas nie odpowiadał. Kiedy już miałem odejść, powiedział: - To dlatego, że nasza trójka od zawsze ze sobą rywalizowała, a jednocześnie nasza przyjaźń była cholernie mocna. Przez nich zawsze miałem problemy, ale nic sobie z tego nie robiłem. Gdy do akcji wkroczyła miłość, a potem się pokłócili… ja ucierpiałem najbardziej. Byłem odtrącany, czułem się jak piąte koło u wozu. Nie dało się być bezstronnym w takiej sytuacji, jaka nastąpiła później. W końcu nasze drogi się rozeszły i znienawidziłem ich obu. A oni mnie i siebie nawzajem.
Patrzyłem na niego, osłupiały. Nigdy bym nie pomyślał, że Gajeel przyjaźnił się z tamtymi dwoma. Teraz rozumiałem jego obawy. Nie chciał po raz kolejny stać na drugim miejscu, poza tym bał się, że tym razem sprawy potoczą się jeszcze gorzej.
- Ro – rozumiem. Teraz rozumiem – mruknąłem. – Ale dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? – Przygryzłem wargę.
- Nie lubię rozmawiać na ten temat. – Westchnął cicho.
Kiwnąłem głową. Po chwili milczenia stwierdził, że musi iść do domu, więc się rozeszliśmy. Po drodze zastanawiałem się nad wszystkim, co dziś usłyszałem.
***
Kiedy byłem już w pokoju, rozległ się dzwonek telefonu. Wielkie było moje zdziwienie, gdy ujrzałem na wyświetlaczu numer Kairy. Mówiąc szczerze – w całym tym zamieszaniu zapomniałem o niej. Wstyd się przyznać, w końcu była moją dziewczyną… która nie odzywała się do mnie bite dwa miesiące.
Mimo wszystko postanowiłem odebrać. Już nic mnie dziś nie zaskoczy.
- Cześć, Misiek! – Zaszczebiotała do słuchawki.
- Hej – odpowiedziałem, siadając na parapecie. – Co się stało? Nie odzywałaś się tyle czasu…
- Przepraszam, nie mogłam. Miałam wypadek i dopiero dwa tygodnie temu opuściłam szpital – powiedziała przepraszającym tonem.
- Wy – wypadek…?
Zdziwiłem się porządnie. Takiej możliwości nie wziąłem pod uwagę.
- Tak. Potrącił mnie samochód, ale już wszystko jest w porządku. Postanowiłam zrobić ci niespodziankę. Właśnie jedziemy do ciebie z Sabiną, ma tam babcię, a ja będę przechodziła rehabilitację i zamieszkam z nimi. Zobaczymy się jutro, prawda?
Sabina to nasza wspólna przyjaciółka, która była równie zwariowana jak Kaira. Jeśli nie bardziej. Zakręciło mi się w głowie od tych rewelacji.
- Pewnie, że się zobaczymy.
- Już się nie mogę doczekać! – Wykrzyknęła. – Ja już muszę kończyć, ale jutro się odezwę. Pa, Skarbie!
- Ja też. Pa – mruknąłem z umiarkowanym entuzjazmem.
Jeszcze chwilę pogapiłem się na ekran telefonu, po czym westchnąłem ciężko.
Cholera, a myślałem, że więcej problemów miał nie będę… a tu proszę.
Kaira, do cholery, gdybyś tylko nie miała tego wypadku, gdybyśmy cały czas utrzymywali kontakt... Nie zakochałbym się w chłopaku.
Kogo ja chciałem oszukać – zakochałbym się… to było nieuniknione. Od samego początku aż za bardzo ciągnęło mnie do Graya.
Słychać było, że moja była – no, jak widać obecna - dziewczyna jest szczęśliwa.
W takim razie, dlaczego ja nie mogłem być..?
Przepraszam Was! Moje milczenie było spowodowane przez pewien czas brakiem internetu, potem wyjazdem... no i mam pracę. Nawet na bloga, który prowadzę z Iris, wstawiałam coś tylko czasem i to na szybko. Nie opuściłam tego bloga, winny jest brak czasu. Jeszcze teraz szukam mieszkania i mam trochę na głowie. Postaram się dodawać coś częściej.