sobota, 20 sierpnia 2016

W sieci kłamstw - rozdział 11.

Kiedy się obudziłem, było już południe. Z początku myślałem, że zaspałem do szkoły, ale nie – była sobota. Upragniony dzień, w którym mogłem się spokojnie poopierdalać i pomyśleć.
Ostatnio tego myślenia było zdecydowanie za dużo, cholera. Rzuciłem okiem na telefon.
5 połączeń nieodebranych od Kairy.
7 wiadomości od Stinga. Że WTF?
1 wiadomość od Gajeela.
Czego ci ludzie ode mnie chcą? Jęknąłem i oddzwoniłem do Kairy. Odebrała po trzecim sygnale.
- Kotku! Dlaczego nie odbierałeś? – zapytała pełnym pretensji głosem.
- Spałem, przepraszam – mruknąłem i przeczesałem włosy palcami. Dziwnie mi było po tym wszystkim słyszeć, jak właśnie ona mówiła do mnie „kotku”.
- Och. Musiałeś być zmęczony… Dasz radę za pół godzinki przyjść pod swoją szkołę? Tam mamy w zasadzie najbliżej z Sabiną, a wiesz, że nie mogę za bardzo chodzić…
- Spoko, będę. Tylko się szybko ogarnę. Pa! – Rozłączyłem się, zanim zdążyła odpowiedzieć. Westchnąłem ciężko. Jakoś tak nie miałem ochoty się z nią widzieć…
Wiadomość od: Gajeella XD
Ej, stary! Lyon ma przypał, ktoś podpalił mu chatę i wybił okna! Sytuacja niby opanowana, ale chyba sobie przez długi czas nie zrobi dżamprezy. ;o
Uniosłem w górę brew ze zdziwienia. Kto mógł podpalić dom Lyona…? Odpisałem: Wiesz już coś więcej?
I zabrałem się za czytanie wypocin od Stinga.
Pierwsza:
Naprawdę za Tobą szaleję. ;*
Druga:
Wiem, że każesz mi dać sobie spokój.
Trzecia:
Nie zrezygnuję.
Czwarta:
Dom Lyona ładnie się pali. :D
Piąta:
Fullbuster nie jest Ciebie wart!
Szósta:
Daj mi szansę! ;(
Siódma:
Odpisz, proszę…
Kogoś tu ładnie popierdoliło… Ponownie westchnąłem i napisałem po prostu, żeby dał mi spokój, po czym rzuciłem narzędzie szatana – zwane także komórką – na pościel, a sam wstałem i zacząłem się szykować do wyjścia.

***

 Już z daleka dostrzegłem obie dziewczyny. Uśmiechnąłem się nieco wymuszenie i podszedłem do nich.
- Cześć – przywitałem się.
To była taka… nierealna sytuacja.
- Kotek! – Kaira dokuśtykała do mnie o kulach. Przytuliłem ją do siebie, posyłając jej zatroskane spojrzenie. Kiedy się od niej odsunąłem, przyjrzałem się jej.
Zmieniła się. Ścięła swoje długie, kruczoczarne włosy praktycznie o połowę (wcześniej sięgały prawie do łydki), wyglądała mizernie, ale z jej oczu bił blask, którego dawniej nie dostrzegłem.
Zanim zdążyłem dogłębniej przeanalizować zmiany, ktoś objął mnie od tyłu w pasie.
- A o mnie się zapomniało, Mrrruczusiu? – wymruczała mi do ucha ta istota.
- Sabinko, no coś ty! – Zaśmiałem się, odwracając się w jej stronę. – Nic a nic się nie zmieniłaś – dodałem, szczerząc się jak debil.
- O, dzięki. Może lubię? – Pokazała mi język i puknęła palcem w czoło. – Też się nie zmieniłeś. Nadal jesteś tak samo głupi jak zawsze. Chociażby dlatego, że dalej masz różowe włosy! RÓŻOWE!
- Od moich pięknych włosów z daleka, albo dostaniesz cegłą w ryj! – zbulwersowałem się.
- Cegła czekała na ciebie, ja miałam dostać dachówką. – Poprawiła mnie, ubolewając nad moją głupotą.
Kaira weszła między nas i zagroziła, że jak się nie uspokoimy, to oboje dostaniemy jej kulą w główki. Wolałbym tego nie doświadczyć, dlatego też się zamknąłem. Sabina roześmiała się tylko.
Wreszcie ruszyliśmy z miejsca w kierunku kawiarenki, w której czasami przesiadywałem. Zgodnie stwierdziliśmy, że tam będzie nam najlepiej rozmawiać i opowiedzieć sobie wszystko.
Kiedy weszliśmy do środka, od razu zauważyłem całą moją ekipę siedzącą w rogu pomieszczenia. Spiskowali za moimi plecami? A to mendy. Nadąłem policzki w rosnącym niezadowoleniu i nie czekając na dziewczyny, podążyłem w ich kierunku. Uderzyłem otwartą dłonią o stół, żeby zwrócili na mnie uwagę.
- O czym tak zawzięcie rozmawiacie? – Uniosłem brew do góry, czekając na wyjaśnienia.
Sam nie wiem, może byłem za bardzo przewrażliwiony i dlatego sądziłem, że gadają o mnie.
- O tobie – odpowiedziała mi Cana.  Co dziwne, nie była pijana.
Jednak intuicja mnie nie myliła.
- A konkretniej?
Siliłem się na spokój.
- O tym, że jesteś pojebany – warknęła Lucy, uderzając Canę łokciem w żebra.
Skrzyżowałem ręce na piersi, przenosząc wzrok z jednego na drugie.
- Stary, później z tobą o tym porozmawiamy. – Gajeel wstał i klepnął mnie w ramię, po czym zmarszczył brwi i spojrzał gdzieś poza mnie.
Odwróciłem się i ujrzałem dziewczyny, przyglądające nam się z zainteresowaniem.
- Ou, wybaczcie, musiałem sobie coś wyjaśnić z przyjaciółmi. – Położyłem nacisk na ostatnie słowo, gromiąc bandę zjebów wzrokiem. – Przedstawię was sobie. Kairo, Sabino… poznajcie Gajeela, Levy, Lucy, Canę, Jellala i Erzę. Przez większość czasu służyli mi wsparciem i pomocą, ale jak to bywa… czasami mają mnie w dupie. – Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, ale mówiłem to jak najbardziej poważnie.
- Skąd wytrzasnąłeś takie ładne dziewczynki? – zapytał Jellal, za co dostał w brzuch od Erzy i aż się zgiął w pół.
- Jestem jego przyjaciółką ze starej szkoły – wtrąciła Sabina. – A Kaira to jego dziewczyna.
Wszyscy od razu skierowali wzrok na Kairę. Nic nie mówili przez jakiś czas, w takim byli szoku. Widziałem, że brunetkę peszy ich zachowanie, a Sabinę wyraźnie to bawi.
 - O staaary, a ja przez cały czas myślałem, że jesteś gejem – wydusił z siebie Jellal, a pozostali tylko pokiwali głowami.
Spaliłem buraka.
- Spierdalać – mruknąłem tylko.
- Nie należy oceniać po kolorze włosów. – Zaśmiała się Kaira, łapiąc mnie za rękę.
Erza patrzyła na nas przenikliwym wzrokiem.
- Natsu, słońce ty moje, musimy później porozmawiać – powiedziała, wyraźnie zdenerwowana.
Już się boję. Po „rozmowie” z nią wyląduję na OiOM’ie…
Wtedy usłyszeliśmy, jak otwierają się drzwi. Spojrzałem w ich kierunku i dostrzegłem Graya. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Jeżeli teraz mu nie powiem tego, co czuję, to już nigdy tego nie zrobię.
- Zaczekajcie moment – powiedziałem szybko i puściłem dłoń Kairy.
Ruszyłem w jego stronę. Kiedy się mijaliśmy, złapałem go za nadgarstek i wyciągnąłem za sobą na dwór.
- Czego chcesz? – zapytał mnie, nie siląc się nawet na miły ton.
- Ja… Prze – przeprosić… - wydukałem, nieco zbity z tropu. – Nie chciałem wtedy…
- Gray, kochanie! – zaszczebiotał ktoś w pobliżu.
Moim oczom ukazała się niebieskowłosa dziewczyna. Musiałem przyznać, że jest ładna i nawet urocza.
- Juvia! – Gray uśmiechnął się szeroko.
Wpadli sobie w ramiona i przytulali się tak dobre kilka minut, ciągle się śmiejąc.
Zrozumiałem, że nic tu po mnie i wróciłem do kawiarni. Moi przyjaciele byli wyraźnie wkurzeni, Kaira zdezorientowana, a Sabina… cóż, Sabina jak zawsze wyglądała na zaciekawioną.  Nie była głupia i musiała już zauważyć wyraźne zmiany w moim zachowaniu. Na pewno wyczuła, że coś jest nie tak jak być powinno.
Zaraz za mną do lokalu wrócił Gray, prowadząc za sobą tą całą Juvię. Nie żeby coś, ale po prostu jej nie polubiłem. I nie, wcale nie jestem zazdrosny.
- Nadal nie wiadomo, kto podpalił dom Lyona – powiedziała Lucy.
Przestałem się gapić na Fullbustera i wróciłem do rzeczywistości.
- Podejrzewacie kogoś? – Erza oparła głowę na ramieniu Jellala.
- To był Sting – usłyszałem swój własny głos.
Popatrzyli na mnie, marszcząc brwi.
- Skąd ta pewność? – Cana przygryzła wargę.
- Nie mam pewności… Po prostu przysłał mi wiadomość, że dom Lyona ładnie się pali. – Wzruszyłem ramionami. – Wiem, że to o niczym nie świadczy.
- Kotku, odprowadzisz mnie? Jestem już zmęczona – poprosiła cicho Kaira.
Rzeczywiście wyglądała na padniętą, więc się zgodziłem. Pożegnaliśmy się z pozostałymi i wyszliśmy z pomieszczenia. Nawet nie chciałem tam dłużej zostawiać. Nie wtedy, gdy Gray tak kleił się do Juvii.


***

Pokręciłem się z Sabiną jeszcze trochę po mieście, a potem wróciłem do domu. Ciążyło mi to wszystko. Oczywiście cieszyłem się w pewien sposób, że Kaira tutaj jest. Nie wiedziałem tylko, jak wyznać jej prawdę o tym wszystkim, co tu się działo.
Szóstka moich przyjaciół i sam Gray też mi niczego nie ułatwiali. I jeszcze w dodatku ta Juvia.
I chyba Sabina coś podejrzewa. Ja pierdolę. Naprawdę, jedynym plusem było to, że nie spotkałem dziś tego idioty Stinga.
Już się boję, co może wydarzyć się jutro.


No dobra, znowu długo bez rozdziału, ale i tak czyta to tylko jedna osoba, tak myślę.Ale spoko, przynajmniej dla Ciebie będę to wstawiać, Roszpuncia! <3 XD