sobota, 28 maja 2016

W sieci kłamstw - rozdział 9.

Trzy tygodnie później


Żadna ze zmian, które planowałem wprowadzić w swoim marnym życiu, nie przyniosła rezultatu.
Kiedy próbowałem pogodzić się z rodzicami, ojciec mi oznajmił, że jak już będę pełnoletni to mogę się od razu stąd wyprowadzić, dodał też coś o tym, że jestem niewdzięcznym dzieciakiem - może to była prawda…
Usiłowałem też się trzymać z dala od źródeł moich problemów, czyli Graya i Stinga, ale zawsze któryś z nich mnie gdzieś zauważał i wciągał w coś w rodzaju rozmowy… „Coś w rodzaju”- bo zwykle to oni mówili, a ja tylko szukałem wymówek, żeby sobie pójść…
Na Gajeela dalej byłem zły, on na mnie też. Czekałem, aż pierwszy wyciągnie rękę na zgodę – nie doczekałem się do tej pory.
Levy, Lucy i Cana co prawda ze mną rozmawiały, ale nie miały dla mnie zbyt wiele czasu. Alberona znalazła sobie nowe towarzystwo, z którym dzień w dzień pili w parku, a Heartfilia i McGarden miały dużo zajęć związanych z samorządem klasowym.
Co do samorządu – Erza wygrała wybory i została przewodniczącą szkoły. Nie chwaląc się – z moją pomocą. Wykorzystała hasło, które żem wymyślił na końcu, czyli „Na mnie głosujcie, albowiem dzięki mnie lepsze czasy nastaną”. Do tego wciskałem każdemu jej ciasteczka i ulotki.
Chyba nie muszę mówić, że tego samego dnia uderzyliśmy w melanż ze Scarlet i Jellalem. Oczywiście skończyło się na ogromnym kacu i opuszczeniu następnego dnia szkoły.

***

Skoro już streściłem, co się mniej więcej działo w ciągu ostatnich dni, przejdę dalej: Lyon zaprosił mnie na swoją homo & bi imprezę i zagroził, że jak nie przyjdę, to mogę się liczyć z tym, że razem z kumplami wyciągną mnie siłą z domu.
Chcąc, nie chcąc – zgodziłem się. I właśnie zbieram się w sobie, żeby na nią pójść.
Westchnąłem ciężko, podnosząc tyłek z łóżka i szybko się przebrałem w luźne ciuchy. Teoretycznie już nie musiałem nosić szalika, bo ślady po Stingu zniknęły całkowicie, jednak wkręcałem ludziom, że to mój nowy image, więc musiałem się tego trzymać. Okręciłem go wokół szyi, przeczesałem włosy palcami, rzucając ostatnie tęskne spojrzenie na łóżko i wyszedłem, trzaskając drzwiami.

***

Lyon przywitał mnie bardzo wylewnie, wyraźnie uradowany tym, że się tu pokazałem. Poszliśmy do baru i kupił nam obu drinki. Nauczony ostatnimi doświadczeniami stwierdziłem, że tym razem nie będę pił dużo.
- Po co mnie tu zaprosiłeś? – Mruknąłem, kiedy usiedliśmy przy basenie. Naprawdę nie chciałem tu być.
- Pewien osobnik prosił mnie o to, abym namówił cię na przyjście. Podobnież ostatnio strasznie go unikasz i chciałby sobie coś z tobą wyjaśnić. – Uśmiechnął się półgębkiem.
- A – ale… kto? – Zapytałem, chociaż od razu znałem odpowiedź.
- Ja – odezwał się ktoś za mną. Odwróciłem się, prawie wylewając na siebie zawartość szklanki.
- Gray – powiedziałem tylko, wstając.
No to wygląda na to, że mam mały problem.

***

Lyon zaprowadził nas w zaciszne miejsce. Chyba sądził, że będzie seks na zgodę, czy coś. A to się pomyli. Zaraz po tej rozmowie wracam do domu – oto moje postanowienie.
- Dlaczego mnie unikasz? – Zapytał cicho Gray, kiedy Lyon zamknął za sobą drzwi.
- Jakby to ujął mój ziom Gajeel… trzymam się z dala od problemów – mruknąłem, usiłując unikać jego wzroku.
Skrzywił się, słysząc moje słowa.
- A więc jestem dla ciebie problemem? – Ton jego głosu stał się całkiem neutralny. Zbliżył się o kilka kroków, miażdżąc mnie spojrzeniem.
- Można i tak to ująć. – Wzruszyłem ramionami, nie chcąc dać po sobie poznać, że wcale tak nie myślę.
Krok bliżej.
Prawie wcisnąłem się w ścianę.
- Ach, tak? Nawet, jeśli będziesz mnie unikał… i tak przysporzę ci problemów. Bo nie lubię być olewany, Natsu.
Kolejny krok. Jeszcze moment i znajdzie się tuż przede mną. 
- To już nie moja sprawa – odparłem, prychając cicho. Poprawiłem szalik.
Następny krok. Nasze ciała dzieliło dosłownie kilka milimetrów. Podniosłem głowę i popatrzyłem mu w oczy, przesyłając wzrokiem ostrzeżenie typu: „jak się jeszcze zbliżysz, to cię zabiję”.
Niestety – ono najwyraźniej do niego nie dotarło, bo położył rękę tuż obok mojej głowy, a drugą dłonią uniósł mój podbródek ciut wyżej. Przez chwilę w jego wzroku dostrzegłem niepewność. Sam stałem jak sparaliżowany, niezdolny do żadnego, nawet najmniejszego ruchu.
Część mnie chciała uciekać stąd ile sił w nogach, a druga część wręcz przeciwnie – zostać i poddać się uczuciom. Szlag, jak zawsze ten dylemat – słuchać rozumu, czy serca?
Nim zdążyłem dogłębniej się nad tym zastanowić, poczułem jego usta na moich. Intensywność tak delikatnego pocałunku zaparła mi oddech w piersiach. Po kilku sekundach poczułem jego język penetrujący każdy milimetr mojej jamy ustnej. Nieśmiało odwzajemniłem pocałunek, który automatycznie stał się brutalniejszy.
Kiedy jednak przyszpilił mnie do ściany, uświadomiłem sobie, że powinienem się ogarnąć. Mimo że byłem w nim zakochany po uszy, nie mogłem dopuścić do niczego więcej. Jakimś cudem odepchnąłem go od siebie. Obaj oddychaliśmy niespokojnie, mierząc się wzrokiem. A wtedy wybiegłem z pokoju, zanim zdążył mnie w jakikolwiek sposób zatrzymać.  


Dziś krótko, ale intensywnie, że tak to ujmę, lolz XD Przepraszam za obsuwę czasową, zakręcona byłam i tak dalej @.@

środa, 11 maja 2016

W sieci kłamstw - rozdział 8.

Wstałem w niezbyt cudownym nastroju i od razu po ubraniu się opuściłem dom, nie zachodząc nawet na śniadanie – które i tak zapewne na mnie nie czekało.
Westchnąłem ciężko i skierowałem się do „Świątyni Palaczy”. Standardowo oparłem się o ogrodzenie i odpaliłem papierosa. Gajeel, który nadszedł dosłownie dwie minuty później, wyminął mnie bez słowa. No tak – nadal jest wkurzony o wczoraj.
Nawet kiedy spaliłem, jakoś nie miałem ochoty ruszyć się z miejsca. A wtedy zauważyłem zbliżającego się w moją stronę Graya. Instynktownie poprawiłem szalik ojca, który zwinąłem z szafy (apaszki Stinga nie zamierzałem nosić).
- Cześć – przywitał się, uśmiechając się z lekkim znużeniem.
- Siemka – odpowiedziałem, również witając go uśmiechem.
- Pokłóciłeś się z Gajeelem? Widziałem, że nawet do ciebie nie zaszedł. – Podrapał się po głowie, jakby niepewny tego, czy powinien ze mną rozmawiać.
- Nie będę ukrywał, że chodzi tu o ciebie – mruknąłem, postanawiając w końcu być z nim szczery. Już wystarczająco mu nakłamałem wczoraj.
- O mnie? – Uniósł brew ku górze w geście zdziwienia.
- Tak. Wiesz dobrze, że nie cieszysz się zbyt dobrą reputacją. Oni się po prostu boją, że o nich zapomnę, bo będę cały czas widywał się z tobą… - dokończyłem, wzdychając ciężko.
Przygryzłem wargę, widząc zrozumienie w jego oczach.
- Byłem idiotą sądząc, że dam radę zmienić swoją opinię. A więc muszę dalej grać skurwysyna. Chociaż w sumie… tak nie do końca go gram. – Zaśmiał się, ale to nie był śmiech wesołości.
- Nic nie musisz! – zaprotestowałem gorączkowo, chwytając go za ramiona. – Dlaczego chcesz nadal udawać kogoś, kim nie jesteś? Pokaż im, że się zmieniłeś. Że chcesz się zmienić.
Patrzyłem prosto w jego oczy, zdeterminowany, aby przemówić mu do rozumu. Nie wiedziałem, dlaczego tak nagle chciał „się zmienić”. Przeczucie mówiło mi, że chodzi o mnie – ale szczerze mówiąc wątpiłem, by tak właśnie było.

***

Stwierdziłem, że nie chcę dalej tkwić w tak podłym nastroju, więc spróbuję pogodzić się z Gajeelem. W wypełnieniu tego celu przeszkodziła mi Erza, ciągnąc mnie za sobą do jakiejś pustej klasy. To było dość… zaskakujące.
- W jakim celu mnie tu przywiodłaś, piękna niewiasto? – zarzuciłem tekstem w stylu dyra Makarova. Tak z braku lepszych pomysłów.
- Chcę, żebyś pomógł mi wymyślić główne hasło mojej kampanii wyborczej – odparła, opierając dłonie o blat ławki. – I jakbyś mógł… rozdasz ciasteczka innym klasom?
O shit, ona nie żartuje.
- Może być „hokus pokus, czary mary, Erza kupi wam browary”? – zaproponowałem pierwsze, co przyszło mi do głowy.
Zaśmiała się, słysząc to.
- Byłoby dobre, ale dyrek mnie za to zabije, więc nie rób sobie jaj, ok?
- No to może… „Jestem sobie Erza mała, na mój widok staje pała”?
Widząc jej minę, natychmiast powiedziałem, żem żartował, co by nie oberwać.
- To ja nie wiem – stwierdziłem, wzruszając ramionami. – Skoro poprzednie opcje odrzuciłaś, to co powiesz na „Na mnie głosujcie, albowiem dzięki mnie lepsze czasy nastaną”. Czy coś innego a’la Master Yoda.
- Widzę, że poprosiłam o pomoc złą osobę. – Potrząsnęła głową, wzdychając ciężko. – A myślałam, że akurat ty jesteś choć trochę inteligentny.
Nadąłem policzki w rosnącym niezadowoleniu.
- Może nie jestem wybitnym intelektualistą, ale głupi też nie jestem – mruknąłem, krzyżując ręce na piersi.
- Natsu… Tak naprawdę to chciałam tylko powiedzieć, że nie mam nic przeciwko temu, iż spędzasz teraz sporo czasu z Grayem. Tylko proszę, uważaj i nie mieszaj się w sprawy jego i Stinga. Jeżeli chcesz trzymać z Grayem, odpuść sobie znajomość z tamtym.
Spojrzałem na nią nieco zaskoczony, ale nic nie mówiłem. Widziałem, że to nie wszystko, co Scarlet chce mi powiedzieć.
- Zapewne jeszcze nie wiesz, jak to między nimi było. Sama słyszałam tylko plotki, ale coś w nich musi być. Nie nienawidziliby się tak bez powodu. Zauważyłam, że każdy z nich lubi cię bardziej, niż chciałby to przyznać… więc musisz opowiedzieć się jednoznacznie. Rozumiesz?
Skinąłem głową, przygryzając wargę. Teraz tym bardziej nie chciałem, aby Gray się dowiedział o tym, co zaszło między mną i Stingiem.
 Czy istnieje ryzyko, że Gajeel się wygada? 

***


Od razu po lekcjach zgarnąłem Metalowca na papieroska. Początkowo chciał mnie spławić, ale jak obiecałem, że będę szczerze odpowiadał na jego pytania, zgodził się ze mną pójść.
Przystanęliśmy przy ogrodzeniu.
- Pytanie pierwsze – zaczął Gajeel. – Dlaczego sądzisz, że mamy sobie cokolwiek do wyjaśnienia?
- Nie chcę się z tobą kłócić. Nie jestem jeszcze do końca pewny, ale chyba zakochałem się w nim – mruknąłem cicho, automatycznie paląc buraka.
- W Fullbusterze, ta? Mówiłem ci, że on nie jest dla ciebie. Lepiej o nim zapomnij, jeśli nie chcesz mieć później samych problemów. – Oparł się o ogrodzenie, wyciągając papierosa. Zapalił go i zaciągnął się dymem głęboko w płuca. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Erza też mnie ostrzegała. Przed nim i przed Stingiem – odparłem. – Rozumiem, że się o mnie martwicie, ale zrozum… nie zapomnę o was, dalej będziemy spędzać razem czas, jak do tej pory.
- Nie uważasz, że już trochę za późno na ostrzeżenia przed Stingiem? – Uśmiechnął się drwiąco. – Ostro cię wypieprzył, co? A może zechcesz mi wmawiać, że ci się nie podobało, hm?
Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia.
Jak. On. Kurwa. Mógł. Powiedzieć. Coś. Takiego.
- A więc tak się bawimy? – Skrzyżowałem ręce na piersi. – Dopóki nie powiedziałeś czegoś tak… kurwa. Nie chcę cię już widzieć, pseudo przyjacielu, który nie potrafi mnie zrozumieć – warknąłem i uderzyłem go z pięści w twarz.
Z nosa pociekła mu krew, patrzył na mnie ze złością. Odwróciłem się na pięcie i podążyłem prosto do domu, gdzie – jak się mogłem spodziewać – zawzięcie ignorowano moją obecność.

***

Leżałem na łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Nic nie szło tak, jak powinno. Czułem, że tracę grunt pod stopami. Próbowałem ogarnąć wszystko myślami, ale nadal było zbyt wiele niewiadomych.
Dlaczego Sting i Gray tak bardzo się nie znoszą? Dlaczego Sting tak bardzo chce mnie mieć? A Gray…? Dlaczego raptem usiłuje się zmienić, dlaczego tylko dla mnie jest miły? I co ważniejsze – dlaczego Gajeel tak bardzo się wścieka, kiedy widzi mnie z którymś z nich lub rozmowa zejdzie na ich temat?
Za dużo pytań.
Cóż… chyba będę musiał zacząć wreszcie porządkować swoje życie i zastanowić się nad tym, czego w ogóle chcę.
Tylko… od czego zacząć?




Hej, hej. Mam nadzieję, że miło wam się czytało.~

niedziela, 1 maja 2016

W sieci kłamstw - rozdział 7.



Obudził mnie natarczywy dzwonek telefonu. Podniosłem się z trudem i wyciągnąłem go z kieszeni leżących na podłodze spodni. Popatrzyłem na wyświetlacz. Nie znałem tego numeru… Mimo tego odebrałem.
- Halo? – zapytałem cicho, nie chcąc obudzić Stinga. Usiadłem na skraju łóżka, krzywiąc się. Wszystko mnie bolało. I czułem się w tym momencie jak dziwka, wspomnienia minionej nocy wróciły, choć były mocno zamazane.
- Natsu? Czyżby męczył cię kac? – Usłyszałem głos Graya po drugiej stronie.
- Ja… ja nie… tak – westchnąłem, wzrokiem szukając bokserek.
Kołdra za mną poruszyła się, ale nie zwróciłem na to zbyt dużej uwagi.
- Obudziłem cię?
- W zasadzie to tak, ale nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie. – Zaśmiałem się nerwowo, nieporadnie próbując włożyć na siebie bokserki jedną ręką.
- Albo mi się wydaje albo coś się stało… - powiedział dość niepewnie.
- Nie no, coś ty! Po prostu cholernie mnie wszystko boli, no i ten kac… - zaprzeczyłem szybko.
Wtedy poczułem, że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Sting przejechał językiem po moim karku, co sprawiło, że zadrżałem.
- Rozumiem – odpowiedział Gray. – Możesz rozmawiać?
- Wiesz, w tej chwili nie b – bar – bardzo – zająknąłem się. – Ogarnę się i oddzwonię, dobrze? – Gwałtownie odtrąciłem rękę blondyna, próbującego po raz kolejny dobrać się do rejonów poniżej pasa. A mogłem zainwestować w ten Pas Cnoty…
- No dobrze. – Albo mi się wydawało, albo w jego głosie usłyszałem rozczarowanie. – W takim razie do usłyszenia.
- Tak, pa. – Rozłączyłem się i odetchnąłem głęboko. – Możesz dać mi spokój? – zwróciłem się do Stinga.
- Nie mogę – mruknął.
Odepchnąłem go i podszedłem do lustra. Przedstawiałem sobą obraz nędzy i rozpaczy: oczy podkrążone, warga rozwalona, szyja cała pokryta malinkami i siniakami, to samo na ramionach i w pewnym stopniu na klacie… Ja pierdolę, dziwić się, że wszystko mnie boli.
- Pożyczasz mi bluzę. Albo, kurwa, golf – warknąłem, podnosząc spodnie z podłogi.
- Nie posiadam takich rzeczy jak golf. – Podrapał się po głowie, przyglądając mi się z szelmowskim uśmiechem. – Boisz się, że ktoś zobaczy cię tak pięknie oznaczonego? – Przeciągnął się.
Prychnąłem tylko, słysząc jego pytanie. Teraz, na trzeźwo, uzmysłowiłem sobie jak bardzo dałem się podejść. Ten skurwysyn wykorzystał to, że byłem najebany, a co za tym idzie – moja czujność znacznie osłabła. Do tego odkrył, że Gray to moja słabość i uderzył w najczulszy punkt – dobrze wiedział, że nie będę chciał, by Fullbuster przeze mnie cierpiał, więc zagroził, że pośle go na OIOM, albo  zabije. Taka tania sztuczka… szlag. Jestem cholernym idiotą. Pamiętałem też, że mimo tego jakoś próbowałem protestować… ale żałuję, że mu nie przyjebałem czymś ciężkim.
Chłopak wstał i szybko znalazł się przy mnie, unosząc mój podbródek do góry. Patrzyłem mu prosto w oczy, czując buzującą w mym wnętrzu złość. Nagle gwałtownie wpił się w moje usta. Oderwałem się od niego.
- Miał być tylko ten jeden raz. Już nie dam się tak podejść – powiedziałem dziwnie spokojnym głosem.
Przekrzywił głowę w bok, a w jego oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
- Dobrze wiesz, że to był pierwszy i wcale nie ostatni raz – odparł, mrugając do mnie.
- Pieprz się – syknąłem i szybko ubrałem podkoszulek, czym prędzej kierując się do drzwi.
- Chcesz tą bluzę? – Usłyszałem za sobą.
- Obędzie się – mruknąłem, porywając po drodze jakąś apaszkę (nie wnikałem, czy to jego) i wyszedłem, trzaskając drzwiami.

***

Jako że była jeszcze dość wczesna godzina, niewiele osób kręciło się po okolicy – i dobrze. Rozglądałem się uważnie, żeby w razie czego zdążyć się schować przed kimś znajomym. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w tej apaszce wyglądałem jeszcze bardziej pedalsko niż z różowymi włosami.
Już byłem prawie w domu, kiedy nagle przy miejscu, w którym zawsze paliłem (nazwanym przeze mnie i Gajeela Świątynią Palaczy) dostrzegłem Graya. Zauważył mnie, zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować i ruszył w moją stronę. Fuck. A więc to dzisiaj umrę.
- Skąd wracasz? – zapytał, wkładając ręce do kieszeni.
- Eee… no, tego… po napój byłem! Ale mój kac jest tak wielki, że wypiłem go po drodze. – Wymyśliłem na poczekaniu.
- Dlaczego… - urwał. - Wyglądasz, jakbyś przed chwilą wstał. - Rzucił okiem na moje wymięte ciuchy, a później na szyję, którą dalej zdobiła błękitna apaszka. – Ta chustka wygląda zupełnie jak ta, którą kiedyś dałem Stingowi. – Zmarszczył brwi.
- C – co…? – Rozszerzyłem oczy ze zdumienia. Zagiął mnie.
Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej, dodał: - Ale on pewnie ją spalił. – Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
Odetchnąłem z ulgą.
- Jesteś dziś jakiś dziwny, Natsu – stwierdził.
- Jestem skacowany i cały obolały. Czuję się, jakby tir we mnie pierdolnął, więc się nie dziw – odparłem, robiąc zbolałą minę.
- Mogę do ciebie wpaść? Teraz? – Popatrzył na mnie uważnie.
- Nie chcę, żebyś był świadkiem mojej kolejnej kłótni z rodzicami. – Przygryzłem wargę.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Pożegnał się i poszedł w swoją stronę. Minęła chwila, zanim ruszyłem się z miejsca. Wiedziałem, że Gray nie uwierzył w tekst o sklepie.

 ***

Ledwo wszedłem do domu, zaliczyłem bliskie spotkanie z patelnią, którą trzymała wkurzona mama.
- To bolało – mruknąłem, masując się po głowie.
- Natsu Otonashi, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo się z ojcem o ciebie martwiliśmy?! – wydarła się na mnie.
- Przepraszam, ok? Nocowałem u znajomego – mruknąłem. Naprawdę nie miałem nastroju na kłótnie. Marzyłem o tym, żeby znaleźć się w pokoju z butelką wody mineralnej.
- I nie raczyłeś nas o tym poinformować. I dlaczego masz zranioną wargę? Czyja jest ta chustka i po co ci ona? – Zasypywała mnie pytaniami.
Westchnąłem męczeńsko.
Czy to przesłuchanie nigdy się nie skończy?
-  Dostałem drzwiami. A chustka to prezent. Mogę już iść do pokoju? – spytałem z nadzieją, która szybko umarła, kiedy do przedpokoju wparował ojciec, niczym rozwścieczony byk.
- Ty gówniarzu – wysyczał przez zaciśnięte zęby, jednocześnie uderzając mnie otwartą dłonią w policzek. Shit, nie ma to jak dostać z liścia. – Mam już tego dosyć! W szkole same z tobą problemy, w domu też, a teraz dodatkowo stwarzasz kolejne! Masz telefon po to, żeby nas informować o tym, gdzie jesteś i o której wrócisz, ale niee, nie można było zadzwonić, bo by cię zbawiło!
- Naprawdę nie mam ochoty się z wami w tym momencie kłócić. To jest moje życie, niedługo będę pełnoletni i będę mógł robić, co mi się żywnie podoba – zacząłem, dziwnie spokojnym głosem. – Stwarzam problemy? Okay. Zawsze je stwarzałem, a jakoś do tej pory nikogo to nie obchodziło. – Skrzywiłem się. – I wiecie co? Nie nazywam się Otonashi. Tylko Dragneel – dodałem na odchodne i wyminąłem ich, kierując się do pokoju.
Żadne za mną nie poszło, ale nawet kiedy zamknąłem za sobą drzwi sypialni, słyszałem szlochy matki i przekleństwa ojca, sypiące się pod moim adresem.

***

Dobra. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przegiąłem. Ale facet uznający się za mojego ojca też przeciągnął strunę. Niepoinformowanie ich o tym, że nie wrócę na noc nie należało do moich najgorszych wykroczeń, więc dlaczego się tak strasznie wkurzył? Nie rozumiałem tego.
Zerwałem z szyi apaszkę Stinga, bo czułem się zbyt pedalsko. Musiałem chyba przysnąć, bo obudziłem się dopiero wtedy, gdy ktoś zawzięcie załomotał mi w drzwi. Prawie spadłem z łóżka. Ale tylko prawie.
- Wejść, otwarte – powiedziałem dość głośno, przeciągając się.
Moje zdziwienie było wielkie, kiedy do środka wszedł Gajeel.
Wpuścili go? Przecież uważają Metalowca za margines społeczny.
- Muszę z tobą pogadać o… - urwał, kiedy zauważył stan mojej szyi. – Co. To. Kurwa. Jest? – zapytał,  robiąc pauzę po każdym słowie.
Zamknął drzwi i podszedł bliżej. Odruchowo zasłoniłem pokrytą malinkami i siniakami skórę. I tak było za późno.
- Szlag – mruknąłem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
- Więc jednak  do czegoś doszło. Wiedziałem, że Sting ci nie odpuści. Na chuj z nim szedłeś, popierdoleńcu? – Skrzyżował ręce na piersi, gromiąc mnie spojrzeniem.
- To nie moja wina, okay? Byłem tak najebany, że nie myślałem o konsekwencjach wynikających z pójścia za nim do domu – odparłem, dalej starannie unikając jego wzroku.
Pięknie, teraz Gajeel ma mnie za geja. Tylko tego mi brakowało, żeby się ode mnie odwrócił.
Loading…
- Chwila. Skąd wiesz o Stingu? – Zmrużyłem oczy.
- Widziałem was, idioto. Mieszkam dwa domy dalej – spojrzał na mnie z politowaniem. – Swoją drogą… impreza z Fullbusterem i obściskiwanie się z nim na ławce tylko po to, aby następnie mieć go w dupie i pójść do Stinga to twoje nowe hobby? 
- Gadasz bez sensu. I głupoty. Nie wiesz, jak było. – Czyżby Gajeel bawił się w podglądacza wieczorną porą?
- Ale wystarczająco wiele widziałem. Nawet nie wiesz, jak wielki błąd robisz. Natsu, to nie jest towarzystwo dla ciebie, oni się nienawidzą i znienawidzą też ciebie, kiedy jeden dowie się o drugim.
- Ej, ja nie zamierzam robić ponownie tego błędu. Sting mnie nie interesuje, nawet go nie lubię – odpowiedziałem, gwałtownie zrywając się z miejsca.
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziałem – a raczej czego nie dopowiedziałem – przybrałem na twarz maskę obojętności.  Zapadło milczenie, które po kilku minutach przerwał Gajeel.
- A więc lecisz na Graya. Wiedziałem. Po prostu wiedziałem. – Pokręcił głową w geście rezygnacji.
- Skoro już się wydało to obiecaj mi, że nikomu nie piśniesz na ten temat ani słowa. – Spojrzałem na niego z powagą.
- Nie, nie powiem. I tak każdy się dowie, kiedy już cię stracimy. A stracimy na pewno, bo zaczniesz przesiadywać z nim. – Rzucił mi ostatnie nieodgadnione spojrzenie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Pięknie, kurwa. Pięknie.



Hej, hej. Izumi, pytałaś o opowiadania, które zaczęłam pisać.
Pierwsze to oczywiście Laxus x Gray (zdradzę tylko tyle, że Laxus jest opiekunem Graya w nietypowym ośrodku dla psychicznie chorych XD).
Drugie to też Laxus x Gray (w tym przypadku bardzo brutalnie - Gray pakuje się w kłopoty i zostaje sprzedany Laxusowi w wiadomym celu).
A trzecie to Gray x Natsu (tu za to klimaty gangsterskie, elementy Sting x Natsu oraz Laxus x Gray się pojawią na pewno, ale to akurat ledwo zaczęłam pisać i stanęłam w miejscu XD).
Jeszcze nie wiem, które będę dodawać pierwsze - zapewne to, które skończę albo będę bliżej końca XD