piątek, 8 kwietnia 2016

W sieci kłamstw - rozdział 4.


Muszę przyznać, że na geografii było dość zabawnie. Osoba, która odważyła się wykonać jakiś gwałtowniejszy ruch, obrywała zeszytem – chyba że miała dobry refleks, jak ja czy Gajeel.
Podczas ostatnich minut stało się coś, co było dla mnie hiper, mega wielkim szokiem, a mianowicie:
- Psorze, fajne buty. Nie było męskich? – Gray wyszczerzył się głupio do mężczyzny, wyraźnie zamierzając go zdenerwować, co trudne nie było.
Zaśmiałem się i mrugnąłem do niego, co miało znaczyć, że go popieram. Niektórzy zasłaniali usta dłonią, próbując się opanować.
A wtedy…
Wkurzony do granic możliwości Laxus – Szatański - Pomiot rzucił w niego KRZESŁEM. Biedak nawet nie zdążył zareagować. Upadł do tyłu i wyglądało na to, że stracił przytomność. Z nosa i łuku brwiowego ciekła mu krew.
Nikt nie zareagował. Tak, jakby nic się nie stało.
Zerwałem się z miejsca, opanował mnie gniew.
- Co to, kurwa, miało być? – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, ciskając podręcznikiem przez pół sali. Szybko podszedłem do chłopaka i jakimś cudem podniosłem go z podłogi. Geez, mógłby zrzucić parę kilo…
- Jeżeli pan mu coś uszkodził, to nie zawaham się donieść o tym dyrektorowi.
- Dyrektor to mój ojciec, więc gówno mi zrobi. Nie kwestionuj mojego sposobu nauczania, szczylu – warknął w moim kierunku Laxus, krzyżując ręce na piersi.
- Sposobu nauczania? – Zaśmiałem się krótko. – Chyba sposobu ZABIJANIA. Bezceremonialnie kopnąłem w drzwi, które wypadły z zawiasów i zaniosłem nieprzytomnego Grayaa do pielęgniarki, nie zważając na to, że później mogę mieć niemałe kłopoty.
Nikt nie odważył się wstać i mi pomóc. Odniosłem wrażenie, że nawet się ucieszyli, że Gray dostał. Zapewne po cichu, w myślach… życzyli mu śmierci.

***

Przez kolejną godzinę siedziałem u pielęgniarki, czekając aż Fullbuster się wreszcie obudzi. Nastąpiło to, kiedy głupi babsztyl wyszedł gdzieś, olewając wszystko.
- Co się…? – zaczął Gray, patrząc na mnie spod przymrużonych powiek.
- Szatański Pomiot rzucił w ciebie krzesłem. Nikt nie kwapił się, żeby podnieść cię z podłogi, więc się zlitowałem. – Posłałem mu krzywy uśmieszek. W sumie to ulżyło mi, że się wreszcie obudził.
Prychnął cicho, ostrożnie siadając.
- Nie prosiłem cię o to – stwierdził.
- Co nie zmienia faktu, że masz wobec mnie dług wdzięczności. Gdyby nie ja, dalej byś tam leżał. – Popatrzyłem na niego z rozbawieniem.
- Ach, tak? Mam to w dupie. – Zaśmiał się, wstając z miejsca.
Przez moment wyglądał, jakby miał znowu zemdleć, ale po chwili na jego twarz ponownie wróciły kolory. Skrzyżował ręce na piersi.
- Nie obchodzi cię to, że jesteś powszechnie znienawidzony? – Uniosłem lekko brew do góry.
- Nic a nic – odparł, podchodząc do mnie. – Powiedzmy, że właśnie o to mi chodziło.
Zanim zdążyłem zareagować, złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Zrób mi przysługę i odpierdol się ode mnie, Różowy – wymruczał mi prosto do ucha. Zadrżałem i wstrzymałem oddech, kiedy przejechał językiem po mojej szyi. A potem bezceremonialnie odepchnął od siebie mą skromną osobę i wyszedł z gabinetu, na odchodne rzucając mi pełne rozbawienia spojrzenie. Kryło się w nim też ostrzeżenie…

***

Kiedy już pierwszy szok minął, też wyszedłem z gabinetu.
- Co to, kurwa, było? – mruknąłem do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Dalej czułem jego oddech i język na swojej szyi. Przejechałem po niej dłonią, chcąc się pozbyć tego uczucia, ale jak na złość nie chciało odejść.
- Otonashi Natsu! Zapraszam do mojego gabinetu! – Usłyszałem za sobą głos dyrektora.
Oho, pierwszy dzień szkoły i już przypał. Matka na zawał zejdzie. Wlazłem za Makarovem do pomieszczenia i grzecznie czekałem, aż wywali mnie na zbity ryj. Nie zdziwiłbym się, gdyby tak się stało.
- Zostaniesz po lekcjach i naprawisz drzwi, to po pierwsze. Po drugie, przefarbuj się na jakiś normalny kolor, bo wyglądasz jakbyś był… Nie, żebym był nietolerancyjny, czy coś, ale to po prostu głupio wygląda. – Patrzył na mnie poważnym wzrokiem. Staruszek od razu przechodził do rzeczy, to dobrze. Przynajmniej nie będę musiał słuchać jakichś kazań… chyba.
Po raz kolejny potarłem szyję, zirytowany tym, że dalej czułem na niej język tego idioty.
- Po trzecie… Laxus ma dość drastyczne metody nauczania, ale po pewnym czasie stają się skuteczne, pomimo tego że wiele osób trafiło przez niego do szpitala. Proszę, nie zajdźcie mu za skórę razem z panem Fullbusterem. To tylko ostrzeżenie.
- Już za późno – mruknąłem cicho. – Mogę już iść? – dodałem głośniej.
- Tak, wracaj na lekcje – udzielił pozwolenia.
Wyszedłem stamtąd czym prędzej i ruszyłem powoli korytarzem, wzdychając. Nie było źle. Tylko ten Szatański Pomiot… teraz będzie się na mnie wyżywał, szlag by to…
Nagle obok mnie przebiegł Jellal, ściskając w rękach środek owadobójczy. Miał przerażony wyraz twarzy.
- Oddawaj mi mój alkohol! – krzyknęła Cana, która przed chwilą wypadła zza zakrętu.
Pognała za niebieskowłosym, zataczając się. Znowu była pijana.
- To środek na insekty, idiotko! – dobiegł mnie jeszcze krzyk chłopaka.
Zatrzymałem się i z wielkim WTF gapiłem się na zakręt korytarza, w którym zniknęli.
Ci ludzie nigdy nie przestaną mnie zadziwiać… A znam ich zaledwie drugi dzień.
- Natsu! – Erza szła w moją stronę z plikiem kartek w ręce. – Pomożesz mi? – zapytała, wręczając mi połowę. – Rozdawaj każdemu napotkanemu uczniowi. Startuję na przewodniczącą samorządu. – Wypięła dumnie pierś do przodu.
- Prze – przewodniczącą? – zająknąłem się. – Po co?
- Mam bardzo ambitne plany. Będę miała wpływ na to, co dzieje się w szkole. I wiesz… - Nachyliła się ku mnie, kończąc konspiracyjnym szeptem: - Będę zabierać innym gazetki porno.
Widząc moją zdziwioną minę, zaśmiała się.
- Toż to szczytny cel! Jak chcesz, to będę je tobie oddawać. – Trąciła mnie łokciem w żebro, rozbawiona.
- Nie skorzystam – odpowiedziałem, po czym również się zaśmiałem.
Ta kobieta jest szalona.
- Twoja strata. – Wzruszyła ramionami i poszła w swoją stronę.
Stwierdziłem, że skoro już w zasadzie lekcje się skończyły (przemilczmy fakt, że właśnie trwała ostatnia), to wrócę wcześniej do domu (jebać naprawianie drzwi). Z tego co widziałem i tak towarzystwo się wykruszyło, bo każdy się rozszedł za swoimi sprawami. Uroki pierwszego dnia.
Wyszedłem więc ze szkoły – po drodze wywalając ulotki promujące Erzę - i niespiesznie ruszyłem w stronę domu. 
U wylotu ulicy dostrzegłem grupkę chłopków, którzy śmiali się z czegoś bez przerwy. Nie widziałem ich tu wcześniej. Natychmiast przybrałem maskę obojętności, spokojnie koło nich przechodząc. Nie szukałem zaczepki, wystarczyło mi wrażeń jak na jeden dzień.
- Hej, ty, pedałek. – Usłyszałem za sobą.
Prychnąłem cicho. Ignoruj. Ignoruj. Ignoruj – powtarzałem sobie w myślach, idąc dalej jak gdyby nigdy nic.
- Tee, do ciebie mówię. – Ktoś złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
Ujrzałem przed sobą blondyna, uśmiechającego się zaczepnie. Miał kolczyk w jednym uchu i małą bliznę na czole. Czyżby wypadł z kołyski za niemowlaka?
Uniosłem brew do góry, mierząc go chłodnym spojrzeniem.
- Jakiś problem? – zapytałem znudzonym tonem.
- Problemem są twoje włosy. Konkretniej ich pedalski kolor. – Wybuchnął śmiechem.
Kątem oka zarejestrowałem obecność drugiej osoby. Koleś wyglądał jak typowy emo. Czarne włosy, ciemne oczy i w dodatku cały ubrany na czarno. Milusio.
- Wolę mieć pedalski kolor włosów niż pedalskie ubranie – stwierdziłem, rzucając znaczące spojrzenie na jego BARDZO obcisłe spodnie, które idealnie uwydatniały jego.... O shit, gdzie ja patrzę… Niech mnie ktoś zabije. Chyba rzeczywiście się spedalam. Najpierw wykazuję dziwne zainteresowanie największym skurwielem ze szkoły, potem czuję się trochę… inaczej… po tym, jak ów skurwiel liże mnie po szyi i do siebie przyciska, a teraz gapię się na krocze jakiegoś blond przystojniaka, którego nie znam, ale chyba nie polubię. Super.
Natsu, ogarnij się! Masz dziewczynę, ty cholero!
- Ach, tak? – Przejechał dłonią po moich kudłach. – Chyba lubisz być gwałcony przez napalonych pedałów. Twoje włosy zapewne idealnie ich przyciągają. – Wyszczerzył zęby w głupim uśmieszku.
- Właśnie jednego przyciągnęły. – Odtrąciłem jego dłoń.
- Sting – odezwał się koleś – emo znudzonym tonem. – Chodźmy. Idzie Fullbuster, więc pewnie zaraz nadciągną pozostali i nie obędzie się bez bójki, a dobrze wiesz, że jestem fanem pokojowych rozwiązań.
Blondyn popatrzył na swojego towarzysza i skinął lekko głową.
- Jeszcze się zobaczymy, pedałku – rzucił na odchodne.
- Z pewnością – mruknąłem pod nosem, okręcając się na pięcie. Wpadłem na coś miękkiego i zakląłem pod nosem.
- Uważaj jak chodzisz, ośle. – Usłyszałem znajomy, męski głos.
- Jeb się – warknąłem.
Naprawdę nie miałem ochoty znowu użerać się z tym gościem.
- Bratasz się z odwiecznymi wrogami naszej szkoły? No, no. Masz tupet.  
- Nawet, kurwa, nie wiem, kim oni byli – odpowiedziałem, krzyżując ręce na piersi.
- Serio? Ten skurwysyn Sting wyglądał, jakby miał ochotę rozebrać cię i zgwałcić tu i teraz. – Posłał mi drwiący uśmiech.
-  A co, zazdrosny? – zapytałem wojowniczo.
Nie byłem pewien, co tu się właściwie dzieje. Wiedziałem tylko, że chcę jak najszybciej znaleźć się w domu, w pokoju i na spokojnie wszystko przemyśleć.
- O kogoś takiego jak ty? Możesz sobie pomarzyć, Różowy – odparł.
- Nie o mnie, o niego. – Wyszczerzyłem się w głupim uśmiechu.
Wzrok Graya pociemniał, a on sam wyglądał, jakby miał zamiar zabić mnie właśnie w tej sekundzie.
- Co to, to na pewno nie.
Wyminął mnie i ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
WTF? Cholera, nie ogarniam, co się dzieje! Niech mi to ktoś wyjaśni…

***

Kiedy wreszcie znalazłem się w domu, od razu się położyłem i zacząłem myśleć nad całym dniem. Laxus - Szatański - Pomiot, rzucający krzesłami i wszystkim innym.
Zachowanie Graya. Gray liżący moją szyję. Gray w stroju pokojówki.
Chwila.
Że co kurwa?
O czym ja myślę? Wal się, mózgu!
Jedziemy dalej – Cana ścigająca Jellala po korytarzu. To jeszcze mój rozum w pewien sposób akceptuje. Tak samo jak to, że Erza chce zostać przewodniczącą po to, aby zabierać ludziom gazetki porno.
Ten blondyn, Sting. Jego ręka na moich włosach. I ten wzrok. Obcisłe spodnie.
No jasna cholera! Mówiłem coś, mózgu. Pierdol się!
Dobra, jestem przemęczony i coś się ze mną nie tak dzieje. Prześpię się i jak wstanę, to będę znów w pełni normalnym człowiekiem, który nie ma dzikich fantazji o facetach.
Tak, tak powinienem zrobić!


No cześć ^^ Przepraszam za tyle przerwy w dodawaniu rozdziałów, ale wiecie jak jest xD
Liczę na to, że historia się podoba i postaram się dodawać rozdziały częściej ;) 

3 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz, jak podobał mi się ten rozdział! Były momenty, kiedy suszyłam zęby jak szalona, a i takie, w których myślałam „pocałuj go!”, „zgwałć go!” i takie tam :D. Serio! Najlepszy fragment to ten w gabinecie pielęgniarki i nie będę ukrywać, że czekam na więcej ze strony tej dwójki. Nie pogniewałabym się, gdyby we wszystko zamieszany był Sting, a jego związek z Natsu jest tym, o czym marzę! Chociaż chwilowy będzie w sam raz, by ukontentować moją duszę :D. Mam nadzieję, że rozdziały, tak jak napisałaś pod notką, będą pojawiały się częściej, bo jest to na chwilę obecną jedyny blog Fairy Tail yaoi, jaki czytam i już odczuwam niedosyt :D. Co prawda pojawiły się błędy mniejsze lub większe, no ale ogólny wydźwięk był doskonały! Szczególnie te pyskówki - hahaha! No lałam! A krzesło, którym oberwał Gray, jest od dzisiaj moim ulubionym bohaterem w tym fanfiku :). No i to chyba tyle ode mnie :).

    Mnóstwa weny życzy

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jakie słodkie *o*
    Natsu i ta scena z Grayem w gabinecie... aż mówiłam wtedy na głos "Pocałuj go ! Pocałuj go ! " XD
    Historia naprawdę zapowiada się ciekawie :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie mrrraśne rzeczy były w gabinecie. Nie mogę się doczekać rozwinięcia chemi pomiędzy Grayciem i Nacusiem <3 i jestem ciekawa historii czarnowłosego ^_^

    OdpowiedzUsuń