Następnego dnia – już
całkowicie ogarnięty po tych wszystkich wydarzeniach – natknąłem się w moim
idealnym miejscu do palenia, na Gajeela rozmawiającego z… Grayem. Niezmiernie
zdziwiony podszedłem do nich i zapaliłem papierosa, uprzednio się witając.
- Gray powiedział mi właśnie, że rozmawiałeś ze Stingiem – odezwał się Redfox po dłuższej chwili milczenia.
- Tak, ucięliśmy sobie bardzo miłą pogawędkę. Następnym razem wybiję mu zęby – mruknąłem, po czym zaciągnąłem się dymem głęboko w płuca.
- Czego chciał?
- A czego mógł chcieć Sting? Wyruchać go w jakimś ciemnym zaułku – wtrącił Gray, krzywo się uśmiechając.
Zakrztusiłem się dymem, słysząc jego słowa.
- Nie pierdol – warknąłem, kiedy już się uspokoiłem.
- Tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałem. I tym samym spłaciłem swój dług wobec ciebie, więc mogę już spadać. – Mrugnął do mnie.
- A co, może coś o tym wiesz, skoro mnie ostrzegasz? – zapytałem, unosząc brew do góry, niezmiernie zirytowany.
Ku mojemu zdziwieniu, odpowiedziała mi cisza, a ciemnowłosy chłopak ruszył w stronę szkoły, pogwizdując cicho. Zupełnie mnie zignorował. Cham i prostak.
Odezwałem się dopiero, gdy skończyłem palić.
- Gajeel… o co mu tak naprawdę chodziło?
Metalowiec rzucił mi dziwne spojrzenie.
- Fullbuster kiedyś był… chłopakiem Stinga, ale zerwał z nim dla Rouge’a, którego zapewne też wczoraj spotkałeś.
Chwilę potrwało, zanim dotarło do mnie znaczenie słów Redfoxa.
- Ale że… byli parą…? – wydukałem wreszcie.
- Tak. Kiedy Gray go zostawił, Sting zmienił się. Stał się nieczułym skurwielem, który lubi się trochę pobawić innymi. Dlatego Fullbuster wolał cię ostrzec. Tylko że… - przerwał - zastanawia mnie, jaki miał ku temu powód…
- T – to… pewnie dlatego, że wczoraj na geografii mu pomogłem. – Zapiekły mnie policzki, gdy przypomniałem sobie zajście z gabinetu pielęgniarki.
- Może… - chłopak patrzył na mnie badawczo. Odwróciłem wzrok i przyspieszyłem kroku.
***
Po lekcjach mieliśmy iść do parku, ale Cana znowu się spiła, więc Jellal z Erzą zaoferowali się, że ją odprowadzą do domu. Lucy miała przygotować jakiś projekt związany z kampanią wyborczą Scarlet, więc siłą rzeczy nie mogła iść z nami, a ja czułem się jak piąte koło u wozu, przebywając z Levy i Gajeelem. Zostawiłem ich samych, wymawiając się tym, że niby mam coś do zrobienia. Poczułem, że zrobiłem dobry uczynek. Tamta dwójka wprost nie mogła oderwać od siebie oczu.
Włożyłem ręce do kieszeni i poszedłem prosto do domu. Czekał na mnie ojciec.
- Dowiedziałem się od twojego nauczyciela, że zadajesz się z jakimś marginesem społecznym. Nie chcę, żebyś popadł w nałogi lub jakieś problemy, Natsu – zaczął wywód, przyglądając się mi uważnie.
- Marginesem? – Uniosłem brew do góry. – Kogo konkretniej miał na myśli? I od którego nauczyciela? – Chyba się już domyślałem, ale wolałem usłyszeć to od niego.
- Niejakiego Fullbiznesa czy też Fullbustera, zwał jak zwał.
Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
- Uratowałem gościa, ale to nie znaczy, że się z nim zadaję.
- Pan Laxus twierdzi inaczej. W dodatku ponoć wywaliłeś drzwi z zawiasów. To prawda?
- Prawda. A ty się lepiej zapytaj Laxusa – Szatańskiego - Pomiota, co ON zrobił. Zobaczymy, co ci powie – warknąłem i wyminąłem go, kierując się do swojego pokoju.
***
- Gray powiedział mi właśnie, że rozmawiałeś ze Stingiem – odezwał się Redfox po dłuższej chwili milczenia.
- Tak, ucięliśmy sobie bardzo miłą pogawędkę. Następnym razem wybiję mu zęby – mruknąłem, po czym zaciągnąłem się dymem głęboko w płuca.
- Czego chciał?
- A czego mógł chcieć Sting? Wyruchać go w jakimś ciemnym zaułku – wtrącił Gray, krzywo się uśmiechając.
Zakrztusiłem się dymem, słysząc jego słowa.
- Nie pierdol – warknąłem, kiedy już się uspokoiłem.
- Tylko żeby potem nie było, że nie ostrzegałem. I tym samym spłaciłem swój dług wobec ciebie, więc mogę już spadać. – Mrugnął do mnie.
- A co, może coś o tym wiesz, skoro mnie ostrzegasz? – zapytałem, unosząc brew do góry, niezmiernie zirytowany.
Ku mojemu zdziwieniu, odpowiedziała mi cisza, a ciemnowłosy chłopak ruszył w stronę szkoły, pogwizdując cicho. Zupełnie mnie zignorował. Cham i prostak.
Odezwałem się dopiero, gdy skończyłem palić.
- Gajeel… o co mu tak naprawdę chodziło?
Metalowiec rzucił mi dziwne spojrzenie.
- Fullbuster kiedyś był… chłopakiem Stinga, ale zerwał z nim dla Rouge’a, którego zapewne też wczoraj spotkałeś.
Chwilę potrwało, zanim dotarło do mnie znaczenie słów Redfoxa.
- Ale że… byli parą…? – wydukałem wreszcie.
- Tak. Kiedy Gray go zostawił, Sting zmienił się. Stał się nieczułym skurwielem, który lubi się trochę pobawić innymi. Dlatego Fullbuster wolał cię ostrzec. Tylko że… - przerwał - zastanawia mnie, jaki miał ku temu powód…
- T – to… pewnie dlatego, że wczoraj na geografii mu pomogłem. – Zapiekły mnie policzki, gdy przypomniałem sobie zajście z gabinetu pielęgniarki.
- Może… - chłopak patrzył na mnie badawczo. Odwróciłem wzrok i przyspieszyłem kroku.
***
Po lekcjach mieliśmy iść do parku, ale Cana znowu się spiła, więc Jellal z Erzą zaoferowali się, że ją odprowadzą do domu. Lucy miała przygotować jakiś projekt związany z kampanią wyborczą Scarlet, więc siłą rzeczy nie mogła iść z nami, a ja czułem się jak piąte koło u wozu, przebywając z Levy i Gajeelem. Zostawiłem ich samych, wymawiając się tym, że niby mam coś do zrobienia. Poczułem, że zrobiłem dobry uczynek. Tamta dwójka wprost nie mogła oderwać od siebie oczu.
Włożyłem ręce do kieszeni i poszedłem prosto do domu. Czekał na mnie ojciec.
- Dowiedziałem się od twojego nauczyciela, że zadajesz się z jakimś marginesem społecznym. Nie chcę, żebyś popadł w nałogi lub jakieś problemy, Natsu – zaczął wywód, przyglądając się mi uważnie.
- Marginesem? – Uniosłem brew do góry. – Kogo konkretniej miał na myśli? I od którego nauczyciela? – Chyba się już domyślałem, ale wolałem usłyszeć to od niego.
- Niejakiego Fullbiznesa czy też Fullbustera, zwał jak zwał.
Wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem.
- Uratowałem gościa, ale to nie znaczy, że się z nim zadaję.
- Pan Laxus twierdzi inaczej. W dodatku ponoć wywaliłeś drzwi z zawiasów. To prawda?
- Prawda. A ty się lepiej zapytaj Laxusa – Szatańskiego - Pomiota, co ON zrobił. Zobaczymy, co ci powie – warknąłem i wyminąłem go, kierując się do swojego pokoju.
***
Miesiąc później
Kłótnie z ojcem stały
się już codziennością. Laxus – Szatański - Pomiot wyżywał się na nas
niemiłosiernie. Chyba już mogę iść po wytyczne z geografii. Nie zdam, jak nic.
Poza tym, dzień w dzień chodziliśmy do parku i siadaliśmy na tej samej ławce, co zawsze. Potrafiliśmy przebywać tam godzinami, rozmawiając o niesprawiedliwości świata i o tym, co które z nas odwaliło na jakiejś tam lekcji.
Kaira dalej nie dawała znaku życia, ale z dnia na dzień coraz mniej się tym przejmowałem. Często łapałem się na tym, że myślę o osobie, o której nie powinienem, a mianowicie o Grayu.
Dotychczas byłem zupełnie pewny swojej orientacji. Już nie jestem. I nie wiem, co mam o tym fakcie myśleć.
W końcu któregoś dnia nie wytrzymałem. Kiedy mijał mnie rano na korytarzu, puściłem do niego oczko, uśmiechając się szelmowsko. Zdawałoby się, że to olał, jednak po lekcjach podszedł do mnie mówiąc, że ma sprawę.
Poszliśmy więc do parku i zapaliliśmy sobie.
- Jaką sprawę do mnie miałeś? – zapytałem.
- Chciałem zapytać, czy nie wpadłbyś na imprezę do mojego kumpla. Wiesz, kazał mi zaprosić gości, ale w tej szkole nie ma osób, które byłyby chętne na takie rzeczy. – Wzruszył lekko ramionami.
- Jakie konkretnie rzeczy masz na myśli? – Zmrużyłem oczy. To było podejrzane.
- Chlanie, ćpanie, dziwki i seks – odpowiedział z nutką ironii w głosie.
- A skąd pomysł, że akurat ja byłbym chętny?
- Sam kiedyś powiedziałeś, że jesteśmy podobni. – Zgasił papierosa, po czym spojrzał z wyczekiwaniem prosto w moje oczy.
Przygryzłem wargę. Nie byłem pewny co zrobić. Z jednej strony nie chciałem iść, ale z drugiej, jeśli będzie tam on…
- Dobra. Wpadnę. Kiedy i gdzie?
- W zasadzie to dziś wieczorem. Spotkajmy się tam, gdzie zawsze rano podpierasz mur z Gajeelem. O dziewiątej. Zaprowadzę cię.
Skinąłem głową na znak zgody i rozeszliśmy się.
***
Punkt dziewiąta przytoczyłem się na miejsce spotkania, nadal niepewny, czy dobrze zrobiłem w ogóle zgadzając się iść na tą imprezę. Gray już na mnie czekał. Kiedy zauważył mą skromną osobę jego twarz wykrzywił grymas, który chyba miał być uśmiechem.
Nie uszło mojej uwadze, że koszulka idealnie opinała jego klatę. Szlag by to… dlaczego muszę zwracać uwagę na takie rzeczy?
Cycki. Cycki. Cycki. Myśl o cyckach.
- Masz minę jak srający kot na pustyni – stwierdził mój towarzysz, wybuchając głośnym śmiechem.
- Pierdol się. – Nadąłem policzki w rosnącym niezadowoleniu, rzucając mu spojrzenie zabójcy.
Klata. Męska klata.
Cholera! Wal się, mózgu!
- Nie mam z kim. – Podrapał się po głowie, ruszając z miejsca.
Poczłapałem za nim, starając się zgrywać luzaka i nie patrzeć tam, gdzie nie powinienem.
Po dosłownie pięciominutowym marszu znaleźliśmy się przed wypasionym domem jakiegoś bogacza. A więc to z takimi osobami zadawał się Gray… Gdybym wiedział, nie przyszedłbym.
Chata wyglądała jak willa. Z boku znajdował się wielki basen, przy którym właśnie siedziały dziewczyny w bikini, popijające drinki. Między nimi kręcili się chłopcy, co chwila do którejś zagadując. Większość tych ludzi kojarzyłem ze szkoły.
Kiedy tak się rozglądałem, podszedł do nas koleś z BIAŁYMI włosami. Ludzie mieli naprawdę dziwne upodobania co do koloru włosów. Ale kimże ja jestem, żeby się wypowiadać na ten temat? Sam mam różowe.
- Yo, Gray. To ten twój przyjaciel, tak? – Wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu.
- Tak, to on – przytaknął. – Natsu, poznaj Lyona.
- Siema. – Lekko się uśmiechnąłem.
- No, no. Przystojniaczek. I wygląda na słodkiego. Czy to nie za wysoka liga dla ciebie, Gray? – Mrugnął do niego, a ja poczułem, że spaliłem buraka.
- Że co proszę? – wydusiłem z siebie.
- Nie słuchaj go, jest pojebany – syknął Fullbuster i uderzył go z pięści w brzuch, aż się skulił.
- Jak zawsze czuły – wykrztusił biedny Lyon, a uśmiech nie schodził z jego warg. – No nic, wchodźcie.
Usunął się z drogi, gestem zapraszając nas na basen. Wyminęliśmy go i skierowaliśmy się w stronę baru, oblężonego przez ludzi.
- Coś chcesz? – spytał ciemnowłosy.
- Weź mi to, co sobie – mruknąłem, rozglądając się.
Na chuj mi to było… no co mnie podkusiło, żeby tu przyjść, ja się pytam?!
Stanąłem z boku, czekając na Graya, który po chwili wrócił z dwoma wypasionymi drinkami. Podał mi jednego i poszliśmy usiąść przy basenie.
Natychmiast wokół nas zaroiło się od facetów. Co to, kurwa, zlot pedałów? Zapytałem o to Lyona, który nagle znalazł się koło mnie.
- Chłopie, na moje imprezy zapraszam przede wszystkim osoby homo i biseksualne. Nie wiedziałeś? – Uniósł brew do góry ze zdziwienia.
Na moment mnie wmurowało.
- N – nie wiedziałem, Gray nie raczył mnie o tym poinformować – odparłem, nagle wściekły.
Szybko wysączyłem swojego drinka i wysłałem Lyona po następnego. I po jeszcze jednego. I po kolejnego. Wreszcie straciłem rachubę.
W pewnym momencie podszedł do mnie Gray i pociągnął za sobą w stronę wyjścia.
- Widzę, że nie bawisz się dobrze. Chyba niepotrzebnie cię tu zabrałem… - powiedział niepewnie.
Potknąłem się i gdyby mnie nie podtrzymał, straciłbym zęby.
- Mogłeś uprzedzić, że to impreza dla homo – mruknąłem. – Jak mam się dobrze bawić?
Dowlekliśmy się na ławkę, oddaloną od bramy jakieś dziesięć metrów, które w tej chwili wydały mi się kilkoma kilometrami.
- Wtedy byś nie przyszedł – odparł po dłuższej chwili.
- Skąd ta pewność? – Popatrzyłem na niego prowokacyjnie.
Westchnął i na moment ukrył twarz w dłoniach.
- Wiesz, co pomyślałem, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem? – zaczął.
Nie odpowiedziałem, niepewny, do czego zmierza.
- Pomyślałem, że być może jesteś jedyną osobą, która dostrzeże we mnie człowieka.
Głowa ciążyła mi niemiłosiernie. Nie wiedziałem, czy dobrze zrozumiałem.
- Ja… pomyślałem to samo na twój temat – odezwałem się w końcu.
- Wszyscy widzą we mnie skurwiela, ale żadne z nich nawet się nie zastanowi, dlaczego taki jestem.
- To twój sposób obrony. Mur. Tarcza. – Oparłem głowę na jego ramieniu.
Objął mnie w pasie, tym samym przyciągając bliżej siebie.
Zdawało mi się, że po drugiej stronie ulicy stoi Sting i przygląda się nam. Nie byłem jednak pewny, czy mogę ufać swoim oczom.
Ostatnio blondas kiedy tylko miał okazję zaczepiał mnie na ulicy i zaczynaliśmy swoje utarczki słowne, ale zwykle kilka minut po ich rozpoczęciu pojawiał się Gajeel lub ktoś inny z moich znajomych i wtedy Sting sobie odpuszczał.
- Dokładnie tak…
- To prawda, że byłeś… chłopakiem Stinga? – zapytałem, przypominając sobie rozmowę z Metalowcem.
- Taa. Ale nie kochałem go, za to on mnie tak.
- Dlaczego w takim razie z nim byłeś?
- To skomplikowane. Innym razem ci to wyjaśnię – uciął temat.
Kiwnąłem głową, czując się coraz bardziej śpiący. Nie miałem już siły na rozmowy. Uroki bycia najebanym, moi drodzy.
Zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego. Usłyszałem przyspieszone bicie jego serca. Oparł głowę na mojej głowie, gładząc mnie po plecach. Tak mógłbym tkwić całe wieki…
- Gray. – Usłyszałem głos Lyona. – Wybacz, że przerywam, ale jesteś mi pilnie potrzebny.
Fullbuster odetchnął ciężko i odsunął mnie od siebie.
- Przepraszam, Natsu. Zaczekasz tu na mnie?
- Ja… pójdę już do domu… - mruknąłem. – W końcu zamkną mi drzwi i będę zmuszony spać na dworze. – Wymusiłem uśmiech.
Pożegnali się, a ja dalej siedziałem na ławce, nie mogąc się zmusić do wstania. Po raz kolejny pytałem sam siebie, co mnie podkusiło, aby tu przyjść.
W pewnej chwili ktoś pociągnął mnie za rękę tak, że prawie spadłem na glebę. Prawie.
- Wstawaj. Idziemy – odezwał się ktoś znajomym głosem.
Popatrzyłem w górę i ujrzałem Stinga, uśmiechającego się do mnie bezczelnie.
- Nigdzie z tobą nie idę – zaprotestowałem.
- Daaj spokój. Jesteś tak pijany, że gdyby teraz zobaczyli cię rodzice, pewnie wyleciałbyś z domu na zbity ryj.
Miał rację.
- Także, no… mogę cię przenocować. Tak chyba będzie najlepiej, nie? – Zaśmiał się cicho, prowadząc mnie dalej ulicą (która rozmazywała mi się przed oczami, ale to tylko taki szczegół).
- Dlaczego miałbyś to dla mnie zrobić? Nienawidzisz mnie – stwierdziłem odkrywczo.
- Ależ skąd, wręcz przeciwnie. Lubię się z tobą droczyć, Natsu. – Otworzył furtkę i wprowadził mnie na podwórko. – Jedyną osobą, której nienawidzę jest Gray – dodał po chwili. - Pewnie ci się nie pochwalił, że leżał przeze mnie w szpitalu?
- N – nie…
A to zaskok. Nie spodziewałbym się, że Stinga na to stać. Owszem, był skurwielem, no ale… Cóż, zawsze szukałem w ludziach ich dobrej strony.
- Phh, no cóż. W każdym razie… - Wepchnął mnie za drzwi, zatrzaskując je za sobą. – To w tym momencie nie jest najważniejsze.
Przytrzymałem się ściany, żeby nie upaść. Poczułem, że źle zrobiłem, idąc za Stingiem do jego domu, jednak w tej chwili było już za późno, żeby to cofnąć.
Zaczęłam pisać trzy opowiadania i teraz weź człowieku ogarnij, które skończyć najpierw XDD W każdym razie... na pewno któreś niebawem pojawi się na blogu... a raczej jak skończę wstawiać to :v
Poza tym, dzień w dzień chodziliśmy do parku i siadaliśmy na tej samej ławce, co zawsze. Potrafiliśmy przebywać tam godzinami, rozmawiając o niesprawiedliwości świata i o tym, co które z nas odwaliło na jakiejś tam lekcji.
Kaira dalej nie dawała znaku życia, ale z dnia na dzień coraz mniej się tym przejmowałem. Często łapałem się na tym, że myślę o osobie, o której nie powinienem, a mianowicie o Grayu.
Dotychczas byłem zupełnie pewny swojej orientacji. Już nie jestem. I nie wiem, co mam o tym fakcie myśleć.
W końcu któregoś dnia nie wytrzymałem. Kiedy mijał mnie rano na korytarzu, puściłem do niego oczko, uśmiechając się szelmowsko. Zdawałoby się, że to olał, jednak po lekcjach podszedł do mnie mówiąc, że ma sprawę.
Poszliśmy więc do parku i zapaliliśmy sobie.
- Jaką sprawę do mnie miałeś? – zapytałem.
- Chciałem zapytać, czy nie wpadłbyś na imprezę do mojego kumpla. Wiesz, kazał mi zaprosić gości, ale w tej szkole nie ma osób, które byłyby chętne na takie rzeczy. – Wzruszył lekko ramionami.
- Jakie konkretnie rzeczy masz na myśli? – Zmrużyłem oczy. To było podejrzane.
- Chlanie, ćpanie, dziwki i seks – odpowiedział z nutką ironii w głosie.
- A skąd pomysł, że akurat ja byłbym chętny?
- Sam kiedyś powiedziałeś, że jesteśmy podobni. – Zgasił papierosa, po czym spojrzał z wyczekiwaniem prosto w moje oczy.
Przygryzłem wargę. Nie byłem pewny co zrobić. Z jednej strony nie chciałem iść, ale z drugiej, jeśli będzie tam on…
- Dobra. Wpadnę. Kiedy i gdzie?
- W zasadzie to dziś wieczorem. Spotkajmy się tam, gdzie zawsze rano podpierasz mur z Gajeelem. O dziewiątej. Zaprowadzę cię.
Skinąłem głową na znak zgody i rozeszliśmy się.
***
Punkt dziewiąta przytoczyłem się na miejsce spotkania, nadal niepewny, czy dobrze zrobiłem w ogóle zgadzając się iść na tą imprezę. Gray już na mnie czekał. Kiedy zauważył mą skromną osobę jego twarz wykrzywił grymas, który chyba miał być uśmiechem.
Nie uszło mojej uwadze, że koszulka idealnie opinała jego klatę. Szlag by to… dlaczego muszę zwracać uwagę na takie rzeczy?
Cycki. Cycki. Cycki. Myśl o cyckach.
- Masz minę jak srający kot na pustyni – stwierdził mój towarzysz, wybuchając głośnym śmiechem.
- Pierdol się. – Nadąłem policzki w rosnącym niezadowoleniu, rzucając mu spojrzenie zabójcy.
Klata. Męska klata.
Cholera! Wal się, mózgu!
- Nie mam z kim. – Podrapał się po głowie, ruszając z miejsca.
Poczłapałem za nim, starając się zgrywać luzaka i nie patrzeć tam, gdzie nie powinienem.
Po dosłownie pięciominutowym marszu znaleźliśmy się przed wypasionym domem jakiegoś bogacza. A więc to z takimi osobami zadawał się Gray… Gdybym wiedział, nie przyszedłbym.
Chata wyglądała jak willa. Z boku znajdował się wielki basen, przy którym właśnie siedziały dziewczyny w bikini, popijające drinki. Między nimi kręcili się chłopcy, co chwila do którejś zagadując. Większość tych ludzi kojarzyłem ze szkoły.
Kiedy tak się rozglądałem, podszedł do nas koleś z BIAŁYMI włosami. Ludzie mieli naprawdę dziwne upodobania co do koloru włosów. Ale kimże ja jestem, żeby się wypowiadać na ten temat? Sam mam różowe.
- Yo, Gray. To ten twój przyjaciel, tak? – Wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu.
- Tak, to on – przytaknął. – Natsu, poznaj Lyona.
- Siema. – Lekko się uśmiechnąłem.
- No, no. Przystojniaczek. I wygląda na słodkiego. Czy to nie za wysoka liga dla ciebie, Gray? – Mrugnął do niego, a ja poczułem, że spaliłem buraka.
- Że co proszę? – wydusiłem z siebie.
- Nie słuchaj go, jest pojebany – syknął Fullbuster i uderzył go z pięści w brzuch, aż się skulił.
- Jak zawsze czuły – wykrztusił biedny Lyon, a uśmiech nie schodził z jego warg. – No nic, wchodźcie.
Usunął się z drogi, gestem zapraszając nas na basen. Wyminęliśmy go i skierowaliśmy się w stronę baru, oblężonego przez ludzi.
- Coś chcesz? – spytał ciemnowłosy.
- Weź mi to, co sobie – mruknąłem, rozglądając się.
Na chuj mi to było… no co mnie podkusiło, żeby tu przyjść, ja się pytam?!
Stanąłem z boku, czekając na Graya, który po chwili wrócił z dwoma wypasionymi drinkami. Podał mi jednego i poszliśmy usiąść przy basenie.
Natychmiast wokół nas zaroiło się od facetów. Co to, kurwa, zlot pedałów? Zapytałem o to Lyona, który nagle znalazł się koło mnie.
- Chłopie, na moje imprezy zapraszam przede wszystkim osoby homo i biseksualne. Nie wiedziałeś? – Uniósł brew do góry ze zdziwienia.
Na moment mnie wmurowało.
- N – nie wiedziałem, Gray nie raczył mnie o tym poinformować – odparłem, nagle wściekły.
Szybko wysączyłem swojego drinka i wysłałem Lyona po następnego. I po jeszcze jednego. I po kolejnego. Wreszcie straciłem rachubę.
W pewnym momencie podszedł do mnie Gray i pociągnął za sobą w stronę wyjścia.
- Widzę, że nie bawisz się dobrze. Chyba niepotrzebnie cię tu zabrałem… - powiedział niepewnie.
Potknąłem się i gdyby mnie nie podtrzymał, straciłbym zęby.
- Mogłeś uprzedzić, że to impreza dla homo – mruknąłem. – Jak mam się dobrze bawić?
Dowlekliśmy się na ławkę, oddaloną od bramy jakieś dziesięć metrów, które w tej chwili wydały mi się kilkoma kilometrami.
- Wtedy byś nie przyszedł – odparł po dłuższej chwili.
- Skąd ta pewność? – Popatrzyłem na niego prowokacyjnie.
Westchnął i na moment ukrył twarz w dłoniach.
- Wiesz, co pomyślałem, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem? – zaczął.
Nie odpowiedziałem, niepewny, do czego zmierza.
- Pomyślałem, że być może jesteś jedyną osobą, która dostrzeże we mnie człowieka.
Głowa ciążyła mi niemiłosiernie. Nie wiedziałem, czy dobrze zrozumiałem.
- Ja… pomyślałem to samo na twój temat – odezwałem się w końcu.
- Wszyscy widzą we mnie skurwiela, ale żadne z nich nawet się nie zastanowi, dlaczego taki jestem.
- To twój sposób obrony. Mur. Tarcza. – Oparłem głowę na jego ramieniu.
Objął mnie w pasie, tym samym przyciągając bliżej siebie.
Zdawało mi się, że po drugiej stronie ulicy stoi Sting i przygląda się nam. Nie byłem jednak pewny, czy mogę ufać swoim oczom.
Ostatnio blondas kiedy tylko miał okazję zaczepiał mnie na ulicy i zaczynaliśmy swoje utarczki słowne, ale zwykle kilka minut po ich rozpoczęciu pojawiał się Gajeel lub ktoś inny z moich znajomych i wtedy Sting sobie odpuszczał.
- Dokładnie tak…
- To prawda, że byłeś… chłopakiem Stinga? – zapytałem, przypominając sobie rozmowę z Metalowcem.
- Taa. Ale nie kochałem go, za to on mnie tak.
- Dlaczego w takim razie z nim byłeś?
- To skomplikowane. Innym razem ci to wyjaśnię – uciął temat.
Kiwnąłem głową, czując się coraz bardziej śpiący. Nie miałem już siły na rozmowy. Uroki bycia najebanym, moi drodzy.
Zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego. Usłyszałem przyspieszone bicie jego serca. Oparł głowę na mojej głowie, gładząc mnie po plecach. Tak mógłbym tkwić całe wieki…
- Gray. – Usłyszałem głos Lyona. – Wybacz, że przerywam, ale jesteś mi pilnie potrzebny.
Fullbuster odetchnął ciężko i odsunął mnie od siebie.
- Przepraszam, Natsu. Zaczekasz tu na mnie?
- Ja… pójdę już do domu… - mruknąłem. – W końcu zamkną mi drzwi i będę zmuszony spać na dworze. – Wymusiłem uśmiech.
Pożegnali się, a ja dalej siedziałem na ławce, nie mogąc się zmusić do wstania. Po raz kolejny pytałem sam siebie, co mnie podkusiło, aby tu przyjść.
W pewnej chwili ktoś pociągnął mnie za rękę tak, że prawie spadłem na glebę. Prawie.
- Wstawaj. Idziemy – odezwał się ktoś znajomym głosem.
Popatrzyłem w górę i ujrzałem Stinga, uśmiechającego się do mnie bezczelnie.
- Nigdzie z tobą nie idę – zaprotestowałem.
- Daaj spokój. Jesteś tak pijany, że gdyby teraz zobaczyli cię rodzice, pewnie wyleciałbyś z domu na zbity ryj.
Miał rację.
- Także, no… mogę cię przenocować. Tak chyba będzie najlepiej, nie? – Zaśmiał się cicho, prowadząc mnie dalej ulicą (która rozmazywała mi się przed oczami, ale to tylko taki szczegół).
- Dlaczego miałbyś to dla mnie zrobić? Nienawidzisz mnie – stwierdziłem odkrywczo.
- Ależ skąd, wręcz przeciwnie. Lubię się z tobą droczyć, Natsu. – Otworzył furtkę i wprowadził mnie na podwórko. – Jedyną osobą, której nienawidzę jest Gray – dodał po chwili. - Pewnie ci się nie pochwalił, że leżał przeze mnie w szpitalu?
- N – nie…
A to zaskok. Nie spodziewałbym się, że Stinga na to stać. Owszem, był skurwielem, no ale… Cóż, zawsze szukałem w ludziach ich dobrej strony.
- Phh, no cóż. W każdym razie… - Wepchnął mnie za drzwi, zatrzaskując je za sobą. – To w tym momencie nie jest najważniejsze.
Przytrzymałem się ściany, żeby nie upaść. Poczułem, że źle zrobiłem, idąc za Stingiem do jego domu, jednak w tej chwili było już za późno, żeby to cofnąć.
Zaczęłam pisać trzy opowiadania i teraz weź człowieku ogarnij, które skończyć najpierw XDD W każdym razie... na pewno któreś niebawem pojawi się na blogu... a raczej jak skończę wstawiać to :v
No wiesz, Misuzu?! Przerywać w takim momencie! Dawaj mi tutaj ciąg dalszy, ale to już! No super mi się czytało, chociaż były jakieś tam błędy, ale czy to ważne, skoro wszystkiego dało się domyślić? Właśnie! I co ja Ci mam tutaj napisać? Impreza wypasiona, w sam raz dla Graya, jak i Natsu, do którego powoli dociera, że coś tam czuje do bruneta. I powiem Ci, że wiedziałam, że tak będzie! Natsu zostanie sam, przypałęta się Sting i zabierze go do siebie, a tam... Kya! Już sobie wyobrażam tez wkurw Graya, gdy się dowie :D. No już siedzę jak na szpilkach, bo chcę znać ciąg dalszy, ale skoro go nie ma, wstawiam komentarz i czytam raz jeszcze!
OdpowiedzUsuńBuziak ;*,
Twoja Mocno Podekscytowana Końcówką, R ♥.
Czekam na więcej! Jestem tak podekscytowana ze nie wiem co jeszcze napisać :D
OdpowiedzUsuńJakie jeszcze opowiadanie piszesz? Bo tego 3 to nie kojarze :D
Weny ;)