Obudził mnie natarczywy
dzwonek telefonu. Podniosłem się z trudem i wyciągnąłem go z kieszeni leżących
na podłodze spodni. Popatrzyłem na wyświetlacz. Nie znałem tego numeru… Mimo
tego odebrałem.
- Halo? – zapytałem cicho, nie chcąc obudzić Stinga. Usiadłem na skraju łóżka, krzywiąc się. Wszystko mnie bolało. I czułem się w tym momencie jak dziwka, wspomnienia minionej nocy wróciły, choć były mocno zamazane.
- Natsu? Czyżby męczył cię kac? – Usłyszałem głos Graya po drugiej stronie.
- Ja… ja nie… tak – westchnąłem, wzrokiem szukając bokserek.
Kołdra za mną poruszyła się, ale nie zwróciłem na to zbyt dużej uwagi.
- Obudziłem cię?
- W zasadzie to tak, ale nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie. – Zaśmiałem się nerwowo, nieporadnie próbując włożyć na siebie bokserki jedną ręką.
- Albo mi się wydaje albo coś się stało… - powiedział dość niepewnie.
- Nie no, coś ty! Po prostu cholernie mnie wszystko boli, no i ten kac… - zaprzeczyłem szybko.
Wtedy poczułem, że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Sting przejechał językiem po moim karku, co sprawiło, że zadrżałem.
- Rozumiem – odpowiedział Gray. – Możesz rozmawiać?
- Wiesz, w tej chwili nie b – bar – bardzo – zająknąłem się. – Ogarnę się i oddzwonię, dobrze? – Gwałtownie odtrąciłem rękę blondyna, próbującego po raz kolejny dobrać się do rejonów poniżej pasa. A mogłem zainwestować w ten Pas Cnoty…
- No dobrze. – Albo mi się wydawało, albo w jego głosie usłyszałem rozczarowanie. – W takim razie do usłyszenia.
- Tak, pa. – Rozłączyłem się i odetchnąłem głęboko. – Możesz dać mi spokój? – zwróciłem się do Stinga.
- Nie mogę – mruknął.
Odepchnąłem go i podszedłem do lustra. Przedstawiałem sobą obraz nędzy i rozpaczy: oczy podkrążone, warga rozwalona, szyja cała pokryta malinkami i siniakami, to samo na ramionach i w pewnym stopniu na klacie… Ja pierdolę, dziwić się, że wszystko mnie boli.
- Pożyczasz mi bluzę. Albo, kurwa, golf – warknąłem, podnosząc spodnie z podłogi.
- Nie posiadam takich rzeczy jak golf. – Podrapał się po głowie, przyglądając mi się z szelmowskim uśmiechem. – Boisz się, że ktoś zobaczy cię tak pięknie oznaczonego? – Przeciągnął się.
Prychnąłem tylko, słysząc jego pytanie. Teraz, na trzeźwo, uzmysłowiłem sobie jak bardzo dałem się podejść. Ten skurwysyn wykorzystał to, że byłem najebany, a co za tym idzie – moja czujność znacznie osłabła. Do tego odkrył, że Gray to moja słabość i uderzył w najczulszy punkt – dobrze wiedział, że nie będę chciał, by Fullbuster przeze mnie cierpiał, więc zagroził, że pośle go na OIOM, albo zabije. Taka tania sztuczka… szlag. Jestem cholernym idiotą. Pamiętałem też, że mimo tego jakoś próbowałem protestować… ale żałuję, że mu nie przyjebałem czymś ciężkim.
Chłopak wstał i szybko znalazł się przy mnie, unosząc mój podbródek do góry. Patrzyłem mu prosto w oczy, czując buzującą w mym wnętrzu złość. Nagle gwałtownie wpił się w moje usta. Oderwałem się od niego.
- Miał być tylko ten jeden raz. Już nie dam się tak podejść – powiedziałem dziwnie spokojnym głosem.
Przekrzywił głowę w bok, a w jego oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
- Dobrze wiesz, że to był pierwszy i wcale nie ostatni raz – odparł, mrugając do mnie.
- Pieprz się – syknąłem i szybko ubrałem podkoszulek, czym prędzej kierując się do drzwi.
- Chcesz tą bluzę? – Usłyszałem za sobą.
- Obędzie się – mruknąłem, porywając po drodze jakąś apaszkę (nie wnikałem, czy to jego) i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
***
Jako że była jeszcze dość wczesna godzina, niewiele osób kręciło się po okolicy – i dobrze. Rozglądałem się uważnie, żeby w razie czego zdążyć się schować przed kimś znajomym. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w tej apaszce wyglądałem jeszcze bardziej pedalsko niż z różowymi włosami.
Już byłem prawie w domu, kiedy nagle przy miejscu, w którym zawsze paliłem (nazwanym przeze mnie i Gajeela Świątynią Palaczy) dostrzegłem Graya. Zauważył mnie, zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować i ruszył w moją stronę. Fuck. A więc to dzisiaj umrę.
- Skąd wracasz? – zapytał, wkładając ręce do kieszeni.
- Eee… no, tego… po napój byłem! Ale mój kac jest tak wielki, że wypiłem go po drodze. – Wymyśliłem na poczekaniu.
- Dlaczego… - urwał. - Wyglądasz, jakbyś przed chwilą wstał. - Rzucił okiem na moje wymięte ciuchy, a później na szyję, którą dalej zdobiła błękitna apaszka. – Ta chustka wygląda zupełnie jak ta, którą kiedyś dałem Stingowi. – Zmarszczył brwi.
- C – co…? – Rozszerzyłem oczy ze zdumienia. Zagiął mnie.
Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej, dodał: - Ale on pewnie ją spalił. – Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
Odetchnąłem z ulgą.
- Jesteś dziś jakiś dziwny, Natsu – stwierdził.
- Jestem skacowany i cały obolały. Czuję się, jakby tir we mnie pierdolnął, więc się nie dziw – odparłem, robiąc zbolałą minę.
- Mogę do ciebie wpaść? Teraz? – Popatrzył na mnie uważnie.
- Nie chcę, żebyś był świadkiem mojej kolejnej kłótni z rodzicami. – Przygryzłem wargę.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Pożegnał się i poszedł w swoją stronę. Minęła chwila, zanim ruszyłem się z miejsca. Wiedziałem, że Gray nie uwierzył w tekst o sklepie.
***
Ledwo wszedłem do domu, zaliczyłem bliskie spotkanie z patelnią, którą trzymała wkurzona mama.
- To bolało – mruknąłem, masując się po głowie.
- Natsu Otonashi, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo się z ojcem o ciebie martwiliśmy?! – wydarła się na mnie.
- Przepraszam, ok? Nocowałem u znajomego – mruknąłem. Naprawdę nie miałem nastroju na kłótnie. Marzyłem o tym, żeby znaleźć się w pokoju z butelką wody mineralnej.
- I nie raczyłeś nas o tym poinformować. I dlaczego masz zranioną wargę? Czyja jest ta chustka i po co ci ona? – Zasypywała mnie pytaniami.
Westchnąłem męczeńsko.
Czy to przesłuchanie nigdy się nie skończy?
- Dostałem drzwiami. A chustka to prezent. Mogę już iść do pokoju? – spytałem z nadzieją, która szybko umarła, kiedy do przedpokoju wparował ojciec, niczym rozwścieczony byk.
- Ty gówniarzu – wysyczał przez zaciśnięte zęby, jednocześnie uderzając mnie otwartą dłonią w policzek. Shit, nie ma to jak dostać z liścia. – Mam już tego dosyć! W szkole same z tobą problemy, w domu też, a teraz dodatkowo stwarzasz kolejne! Masz telefon po to, żeby nas informować o tym, gdzie jesteś i o której wrócisz, ale niee, nie można było zadzwonić, bo by cię zbawiło!
- Naprawdę nie mam ochoty się z wami w tym momencie kłócić. To jest moje życie, niedługo będę pełnoletni i będę mógł robić, co mi się żywnie podoba – zacząłem, dziwnie spokojnym głosem. – Stwarzam problemy? Okay. Zawsze je stwarzałem, a jakoś do tej pory nikogo to nie obchodziło. – Skrzywiłem się. – I wiecie co? Nie nazywam się Otonashi. Tylko Dragneel – dodałem na odchodne i wyminąłem ich, kierując się do pokoju.
Żadne za mną nie poszło, ale nawet kiedy zamknąłem za sobą drzwi sypialni, słyszałem szlochy matki i przekleństwa ojca, sypiące się pod moim adresem.
***
Dobra. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przegiąłem. Ale facet uznający się za mojego ojca też przeciągnął strunę. Niepoinformowanie ich o tym, że nie wrócę na noc nie należało do moich najgorszych wykroczeń, więc dlaczego się tak strasznie wkurzył? Nie rozumiałem tego.
Zerwałem z szyi apaszkę Stinga, bo czułem się zbyt pedalsko. Musiałem chyba przysnąć, bo obudziłem się dopiero wtedy, gdy ktoś zawzięcie załomotał mi w drzwi. Prawie spadłem z łóżka. Ale tylko prawie.
- Wejść, otwarte – powiedziałem dość głośno, przeciągając się.
Moje zdziwienie było wielkie, kiedy do środka wszedł Gajeel.
Wpuścili go? Przecież uważają Metalowca za margines społeczny.
- Muszę z tobą pogadać o… - urwał, kiedy zauważył stan mojej szyi. – Co. To. Kurwa. Jest? – zapytał, robiąc pauzę po każdym słowie.
Zamknął drzwi i podszedł bliżej. Odruchowo zasłoniłem pokrytą malinkami i siniakami skórę. I tak było za późno.
- Szlag – mruknąłem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
- Więc jednak do czegoś doszło. Wiedziałem, że Sting ci nie odpuści. Na chuj z nim szedłeś, popierdoleńcu? – Skrzyżował ręce na piersi, gromiąc mnie spojrzeniem.
- To nie moja wina, okay? Byłem tak najebany, że nie myślałem o konsekwencjach wynikających z pójścia za nim do domu – odparłem, dalej starannie unikając jego wzroku.
Pięknie, teraz Gajeel ma mnie za geja. Tylko tego mi brakowało, żeby się ode mnie odwrócił.
Loading…
- Chwila. Skąd wiesz o Stingu? – Zmrużyłem oczy.
- Widziałem was, idioto. Mieszkam dwa domy dalej – spojrzał na mnie z politowaniem. – Swoją drogą… impreza z Fullbusterem i obściskiwanie się z nim na ławce tylko po to, aby następnie mieć go w dupie i pójść do Stinga to twoje nowe hobby?
- Gadasz bez sensu. I głupoty. Nie wiesz, jak było. – Czyżby Gajeel bawił się w podglądacza wieczorną porą?
- Ale wystarczająco wiele widziałem. Nawet nie wiesz, jak wielki błąd robisz. Natsu, to nie jest towarzystwo dla ciebie, oni się nienawidzą i znienawidzą też ciebie, kiedy jeden dowie się o drugim.
- Ej, ja nie zamierzam robić ponownie tego błędu. Sting mnie nie interesuje, nawet go nie lubię – odpowiedziałem, gwałtownie zrywając się z miejsca.
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziałem – a raczej czego nie dopowiedziałem – przybrałem na twarz maskę obojętności. Zapadło milczenie, które po kilku minutach przerwał Gajeel.
- A więc lecisz na Graya. Wiedziałem. Po prostu wiedziałem. – Pokręcił głową w geście rezygnacji.
- Skoro już się wydało to obiecaj mi, że nikomu nie piśniesz na ten temat ani słowa. – Spojrzałem na niego z powagą.
- Nie, nie powiem. I tak każdy się dowie, kiedy już cię stracimy. A stracimy na pewno, bo zaczniesz przesiadywać z nim. – Rzucił mi ostatnie nieodgadnione spojrzenie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Pięknie, kurwa. Pięknie.
Hej, hej. Izumi, pytałaś o opowiadania, które zaczęłam pisać.
Pierwsze to oczywiście Laxus x Gray (zdradzę tylko tyle, że Laxus jest opiekunem Graya w nietypowym ośrodku dla psychicznie chorych XD).
Drugie to też Laxus x Gray (w tym przypadku bardzo brutalnie - Gray pakuje się w kłopoty i zostaje sprzedany Laxusowi w wiadomym celu).
A trzecie to Gray x Natsu (tu za to klimaty gangsterskie, elementy Sting x Natsu oraz Laxus x Gray się pojawią na pewno, ale to akurat ledwo zaczęłam pisać i stanęłam w miejscu XD).
Jeszcze nie wiem, które będę dodawać pierwsze - zapewne to, które skończę albo będę bliżej końca XD
- Halo? – zapytałem cicho, nie chcąc obudzić Stinga. Usiadłem na skraju łóżka, krzywiąc się. Wszystko mnie bolało. I czułem się w tym momencie jak dziwka, wspomnienia minionej nocy wróciły, choć były mocno zamazane.
- Natsu? Czyżby męczył cię kac? – Usłyszałem głos Graya po drugiej stronie.
- Ja… ja nie… tak – westchnąłem, wzrokiem szukając bokserek.
Kołdra za mną poruszyła się, ale nie zwróciłem na to zbyt dużej uwagi.
- Obudziłem cię?
- W zasadzie to tak, ale nie mam ci tego za złe, wręcz przeciwnie. – Zaśmiałem się nerwowo, nieporadnie próbując włożyć na siebie bokserki jedną ręką.
- Albo mi się wydaje albo coś się stało… - powiedział dość niepewnie.
- Nie no, coś ty! Po prostu cholernie mnie wszystko boli, no i ten kac… - zaprzeczyłem szybko.
Wtedy poczułem, że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Sting przejechał językiem po moim karku, co sprawiło, że zadrżałem.
- Rozumiem – odpowiedział Gray. – Możesz rozmawiać?
- Wiesz, w tej chwili nie b – bar – bardzo – zająknąłem się. – Ogarnę się i oddzwonię, dobrze? – Gwałtownie odtrąciłem rękę blondyna, próbującego po raz kolejny dobrać się do rejonów poniżej pasa. A mogłem zainwestować w ten Pas Cnoty…
- No dobrze. – Albo mi się wydawało, albo w jego głosie usłyszałem rozczarowanie. – W takim razie do usłyszenia.
- Tak, pa. – Rozłączyłem się i odetchnąłem głęboko. – Możesz dać mi spokój? – zwróciłem się do Stinga.
- Nie mogę – mruknął.
Odepchnąłem go i podszedłem do lustra. Przedstawiałem sobą obraz nędzy i rozpaczy: oczy podkrążone, warga rozwalona, szyja cała pokryta malinkami i siniakami, to samo na ramionach i w pewnym stopniu na klacie… Ja pierdolę, dziwić się, że wszystko mnie boli.
- Pożyczasz mi bluzę. Albo, kurwa, golf – warknąłem, podnosząc spodnie z podłogi.
- Nie posiadam takich rzeczy jak golf. – Podrapał się po głowie, przyglądając mi się z szelmowskim uśmiechem. – Boisz się, że ktoś zobaczy cię tak pięknie oznaczonego? – Przeciągnął się.
Prychnąłem tylko, słysząc jego pytanie. Teraz, na trzeźwo, uzmysłowiłem sobie jak bardzo dałem się podejść. Ten skurwysyn wykorzystał to, że byłem najebany, a co za tym idzie – moja czujność znacznie osłabła. Do tego odkrył, że Gray to moja słabość i uderzył w najczulszy punkt – dobrze wiedział, że nie będę chciał, by Fullbuster przeze mnie cierpiał, więc zagroził, że pośle go na OIOM, albo zabije. Taka tania sztuczka… szlag. Jestem cholernym idiotą. Pamiętałem też, że mimo tego jakoś próbowałem protestować… ale żałuję, że mu nie przyjebałem czymś ciężkim.
Chłopak wstał i szybko znalazł się przy mnie, unosząc mój podbródek do góry. Patrzyłem mu prosto w oczy, czując buzującą w mym wnętrzu złość. Nagle gwałtownie wpił się w moje usta. Oderwałem się od niego.
- Miał być tylko ten jeden raz. Już nie dam się tak podejść – powiedziałem dziwnie spokojnym głosem.
Przekrzywił głowę w bok, a w jego oczach dostrzegłem błysk rozbawienia.
- Dobrze wiesz, że to był pierwszy i wcale nie ostatni raz – odparł, mrugając do mnie.
- Pieprz się – syknąłem i szybko ubrałem podkoszulek, czym prędzej kierując się do drzwi.
- Chcesz tą bluzę? – Usłyszałem za sobą.
- Obędzie się – mruknąłem, porywając po drodze jakąś apaszkę (nie wnikałem, czy to jego) i wyszedłem, trzaskając drzwiami.
***
Jako że była jeszcze dość wczesna godzina, niewiele osób kręciło się po okolicy – i dobrze. Rozglądałem się uważnie, żeby w razie czego zdążyć się schować przed kimś znajomym. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w tej apaszce wyglądałem jeszcze bardziej pedalsko niż z różowymi włosami.
Już byłem prawie w domu, kiedy nagle przy miejscu, w którym zawsze paliłem (nazwanym przeze mnie i Gajeela Świątynią Palaczy) dostrzegłem Graya. Zauważył mnie, zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować i ruszył w moją stronę. Fuck. A więc to dzisiaj umrę.
- Skąd wracasz? – zapytał, wkładając ręce do kieszeni.
- Eee… no, tego… po napój byłem! Ale mój kac jest tak wielki, że wypiłem go po drodze. – Wymyśliłem na poczekaniu.
- Dlaczego… - urwał. - Wyglądasz, jakbyś przed chwilą wstał. - Rzucił okiem na moje wymięte ciuchy, a później na szyję, którą dalej zdobiła błękitna apaszka. – Ta chustka wygląda zupełnie jak ta, którą kiedyś dałem Stingowi. – Zmarszczył brwi.
- C – co…? – Rozszerzyłem oczy ze zdumienia. Zagiął mnie.
Zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej, dodał: - Ale on pewnie ją spalił. – Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
Odetchnąłem z ulgą.
- Jesteś dziś jakiś dziwny, Natsu – stwierdził.
- Jestem skacowany i cały obolały. Czuję się, jakby tir we mnie pierdolnął, więc się nie dziw – odparłem, robiąc zbolałą minę.
- Mogę do ciebie wpaść? Teraz? – Popatrzył na mnie uważnie.
- Nie chcę, żebyś był świadkiem mojej kolejnej kłótni z rodzicami. – Przygryzłem wargę.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Pożegnał się i poszedł w swoją stronę. Minęła chwila, zanim ruszyłem się z miejsca. Wiedziałem, że Gray nie uwierzył w tekst o sklepie.
***
Ledwo wszedłem do domu, zaliczyłem bliskie spotkanie z patelnią, którą trzymała wkurzona mama.
- To bolało – mruknąłem, masując się po głowie.
- Natsu Otonashi, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo się z ojcem o ciebie martwiliśmy?! – wydarła się na mnie.
- Przepraszam, ok? Nocowałem u znajomego – mruknąłem. Naprawdę nie miałem nastroju na kłótnie. Marzyłem o tym, żeby znaleźć się w pokoju z butelką wody mineralnej.
- I nie raczyłeś nas o tym poinformować. I dlaczego masz zranioną wargę? Czyja jest ta chustka i po co ci ona? – Zasypywała mnie pytaniami.
Westchnąłem męczeńsko.
Czy to przesłuchanie nigdy się nie skończy?
- Dostałem drzwiami. A chustka to prezent. Mogę już iść do pokoju? – spytałem z nadzieją, która szybko umarła, kiedy do przedpokoju wparował ojciec, niczym rozwścieczony byk.
- Ty gówniarzu – wysyczał przez zaciśnięte zęby, jednocześnie uderzając mnie otwartą dłonią w policzek. Shit, nie ma to jak dostać z liścia. – Mam już tego dosyć! W szkole same z tobą problemy, w domu też, a teraz dodatkowo stwarzasz kolejne! Masz telefon po to, żeby nas informować o tym, gdzie jesteś i o której wrócisz, ale niee, nie można było zadzwonić, bo by cię zbawiło!
- Naprawdę nie mam ochoty się z wami w tym momencie kłócić. To jest moje życie, niedługo będę pełnoletni i będę mógł robić, co mi się żywnie podoba – zacząłem, dziwnie spokojnym głosem. – Stwarzam problemy? Okay. Zawsze je stwarzałem, a jakoś do tej pory nikogo to nie obchodziło. – Skrzywiłem się. – I wiecie co? Nie nazywam się Otonashi. Tylko Dragneel – dodałem na odchodne i wyminąłem ich, kierując się do pokoju.
Żadne za mną nie poszło, ale nawet kiedy zamknąłem za sobą drzwi sypialni, słyszałem szlochy matki i przekleństwa ojca, sypiące się pod moim adresem.
***
Dobra. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przegiąłem. Ale facet uznający się za mojego ojca też przeciągnął strunę. Niepoinformowanie ich o tym, że nie wrócę na noc nie należało do moich najgorszych wykroczeń, więc dlaczego się tak strasznie wkurzył? Nie rozumiałem tego.
Zerwałem z szyi apaszkę Stinga, bo czułem się zbyt pedalsko. Musiałem chyba przysnąć, bo obudziłem się dopiero wtedy, gdy ktoś zawzięcie załomotał mi w drzwi. Prawie spadłem z łóżka. Ale tylko prawie.
- Wejść, otwarte – powiedziałem dość głośno, przeciągając się.
Moje zdziwienie było wielkie, kiedy do środka wszedł Gajeel.
Wpuścili go? Przecież uważają Metalowca za margines społeczny.
- Muszę z tobą pogadać o… - urwał, kiedy zauważył stan mojej szyi. – Co. To. Kurwa. Jest? – zapytał, robiąc pauzę po każdym słowie.
Zamknął drzwi i podszedł bliżej. Odruchowo zasłoniłem pokrytą malinkami i siniakami skórę. I tak było za późno.
- Szlag – mruknąłem cicho, wbijając wzrok w podłogę.
- Więc jednak do czegoś doszło. Wiedziałem, że Sting ci nie odpuści. Na chuj z nim szedłeś, popierdoleńcu? – Skrzyżował ręce na piersi, gromiąc mnie spojrzeniem.
- To nie moja wina, okay? Byłem tak najebany, że nie myślałem o konsekwencjach wynikających z pójścia za nim do domu – odparłem, dalej starannie unikając jego wzroku.
Pięknie, teraz Gajeel ma mnie za geja. Tylko tego mi brakowało, żeby się ode mnie odwrócił.
Loading…
- Chwila. Skąd wiesz o Stingu? – Zmrużyłem oczy.
- Widziałem was, idioto. Mieszkam dwa domy dalej – spojrzał na mnie z politowaniem. – Swoją drogą… impreza z Fullbusterem i obściskiwanie się z nim na ławce tylko po to, aby następnie mieć go w dupie i pójść do Stinga to twoje nowe hobby?
- Gadasz bez sensu. I głupoty. Nie wiesz, jak było. – Czyżby Gajeel bawił się w podglądacza wieczorną porą?
- Ale wystarczająco wiele widziałem. Nawet nie wiesz, jak wielki błąd robisz. Natsu, to nie jest towarzystwo dla ciebie, oni się nienawidzą i znienawidzą też ciebie, kiedy jeden dowie się o drugim.
- Ej, ja nie zamierzam robić ponownie tego błędu. Sting mnie nie interesuje, nawet go nie lubię – odpowiedziałem, gwałtownie zrywając się z miejsca.
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co powiedziałem – a raczej czego nie dopowiedziałem – przybrałem na twarz maskę obojętności. Zapadło milczenie, które po kilku minutach przerwał Gajeel.
- A więc lecisz na Graya. Wiedziałem. Po prostu wiedziałem. – Pokręcił głową w geście rezygnacji.
- Skoro już się wydało to obiecaj mi, że nikomu nie piśniesz na ten temat ani słowa. – Spojrzałem na niego z powagą.
- Nie, nie powiem. I tak każdy się dowie, kiedy już cię stracimy. A stracimy na pewno, bo zaczniesz przesiadywać z nim. – Rzucił mi ostatnie nieodgadnione spojrzenie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Pięknie, kurwa. Pięknie.
Hej, hej. Izumi, pytałaś o opowiadania, które zaczęłam pisać.
Pierwsze to oczywiście Laxus x Gray (zdradzę tylko tyle, że Laxus jest opiekunem Graya w nietypowym ośrodku dla psychicznie chorych XD).
Drugie to też Laxus x Gray (w tym przypadku bardzo brutalnie - Gray pakuje się w kłopoty i zostaje sprzedany Laxusowi w wiadomym celu).
A trzecie to Gray x Natsu (tu za to klimaty gangsterskie, elementy Sting x Natsu oraz Laxus x Gray się pojawią na pewno, ale to akurat ledwo zaczęłam pisać i stanęłam w miejscu XD).
Jeszcze nie wiem, które będę dodawać pierwsze - zapewne to, które skończę albo będę bliżej końca XD
Jak to miło załączyć Bloggera i ujrzeć nowy rozdział u Misuzu! Przyznam szczerze, że notka mi się podobała, a Natsu w apaszce musiał wygląd naprawdę słodko! Nie pedalsko, a przesłodko! Co do Gajeela, zgadzam się z nim tylko w jednym - Sting i Gray się nienawidzą, dlatego lepiej, żeby Dragneel nigdy więcej nie spotkał się z blondynem. No i to tyle ode mnie :).
OdpowiedzUsuńMnóstwa weny!
Twoja R ♥.
Ładnie ładnie :) czy mi się zdaje czy Greyciu już zaskoczył ^_^
OdpowiedzUsuńDziękuję za wiadomość :) i chetnie będę czytała :) a na razie pozdrowionka i weny ;)