sobota, 28 maja 2016

W sieci kłamstw - rozdział 9.

Trzy tygodnie później


Żadna ze zmian, które planowałem wprowadzić w swoim marnym życiu, nie przyniosła rezultatu.
Kiedy próbowałem pogodzić się z rodzicami, ojciec mi oznajmił, że jak już będę pełnoletni to mogę się od razu stąd wyprowadzić, dodał też coś o tym, że jestem niewdzięcznym dzieciakiem - może to była prawda…
Usiłowałem też się trzymać z dala od źródeł moich problemów, czyli Graya i Stinga, ale zawsze któryś z nich mnie gdzieś zauważał i wciągał w coś w rodzaju rozmowy… „Coś w rodzaju”- bo zwykle to oni mówili, a ja tylko szukałem wymówek, żeby sobie pójść…
Na Gajeela dalej byłem zły, on na mnie też. Czekałem, aż pierwszy wyciągnie rękę na zgodę – nie doczekałem się do tej pory.
Levy, Lucy i Cana co prawda ze mną rozmawiały, ale nie miały dla mnie zbyt wiele czasu. Alberona znalazła sobie nowe towarzystwo, z którym dzień w dzień pili w parku, a Heartfilia i McGarden miały dużo zajęć związanych z samorządem klasowym.
Co do samorządu – Erza wygrała wybory i została przewodniczącą szkoły. Nie chwaląc się – z moją pomocą. Wykorzystała hasło, które żem wymyślił na końcu, czyli „Na mnie głosujcie, albowiem dzięki mnie lepsze czasy nastaną”. Do tego wciskałem każdemu jej ciasteczka i ulotki.
Chyba nie muszę mówić, że tego samego dnia uderzyliśmy w melanż ze Scarlet i Jellalem. Oczywiście skończyło się na ogromnym kacu i opuszczeniu następnego dnia szkoły.

***

Skoro już streściłem, co się mniej więcej działo w ciągu ostatnich dni, przejdę dalej: Lyon zaprosił mnie na swoją homo & bi imprezę i zagroził, że jak nie przyjdę, to mogę się liczyć z tym, że razem z kumplami wyciągną mnie siłą z domu.
Chcąc, nie chcąc – zgodziłem się. I właśnie zbieram się w sobie, żeby na nią pójść.
Westchnąłem ciężko, podnosząc tyłek z łóżka i szybko się przebrałem w luźne ciuchy. Teoretycznie już nie musiałem nosić szalika, bo ślady po Stingu zniknęły całkowicie, jednak wkręcałem ludziom, że to mój nowy image, więc musiałem się tego trzymać. Okręciłem go wokół szyi, przeczesałem włosy palcami, rzucając ostatnie tęskne spojrzenie na łóżko i wyszedłem, trzaskając drzwiami.

***

Lyon przywitał mnie bardzo wylewnie, wyraźnie uradowany tym, że się tu pokazałem. Poszliśmy do baru i kupił nam obu drinki. Nauczony ostatnimi doświadczeniami stwierdziłem, że tym razem nie będę pił dużo.
- Po co mnie tu zaprosiłeś? – Mruknąłem, kiedy usiedliśmy przy basenie. Naprawdę nie chciałem tu być.
- Pewien osobnik prosił mnie o to, abym namówił cię na przyjście. Podobnież ostatnio strasznie go unikasz i chciałby sobie coś z tobą wyjaśnić. – Uśmiechnął się półgębkiem.
- A – ale… kto? – Zapytałem, chociaż od razu znałem odpowiedź.
- Ja – odezwał się ktoś za mną. Odwróciłem się, prawie wylewając na siebie zawartość szklanki.
- Gray – powiedziałem tylko, wstając.
No to wygląda na to, że mam mały problem.

***

Lyon zaprowadził nas w zaciszne miejsce. Chyba sądził, że będzie seks na zgodę, czy coś. A to się pomyli. Zaraz po tej rozmowie wracam do domu – oto moje postanowienie.
- Dlaczego mnie unikasz? – Zapytał cicho Gray, kiedy Lyon zamknął za sobą drzwi.
- Jakby to ujął mój ziom Gajeel… trzymam się z dala od problemów – mruknąłem, usiłując unikać jego wzroku.
Skrzywił się, słysząc moje słowa.
- A więc jestem dla ciebie problemem? – Ton jego głosu stał się całkiem neutralny. Zbliżył się o kilka kroków, miażdżąc mnie spojrzeniem.
- Można i tak to ująć. – Wzruszyłem ramionami, nie chcąc dać po sobie poznać, że wcale tak nie myślę.
Krok bliżej.
Prawie wcisnąłem się w ścianę.
- Ach, tak? Nawet, jeśli będziesz mnie unikał… i tak przysporzę ci problemów. Bo nie lubię być olewany, Natsu.
Kolejny krok. Jeszcze moment i znajdzie się tuż przede mną. 
- To już nie moja sprawa – odparłem, prychając cicho. Poprawiłem szalik.
Następny krok. Nasze ciała dzieliło dosłownie kilka milimetrów. Podniosłem głowę i popatrzyłem mu w oczy, przesyłając wzrokiem ostrzeżenie typu: „jak się jeszcze zbliżysz, to cię zabiję”.
Niestety – ono najwyraźniej do niego nie dotarło, bo położył rękę tuż obok mojej głowy, a drugą dłonią uniósł mój podbródek ciut wyżej. Przez chwilę w jego wzroku dostrzegłem niepewność. Sam stałem jak sparaliżowany, niezdolny do żadnego, nawet najmniejszego ruchu.
Część mnie chciała uciekać stąd ile sił w nogach, a druga część wręcz przeciwnie – zostać i poddać się uczuciom. Szlag, jak zawsze ten dylemat – słuchać rozumu, czy serca?
Nim zdążyłem dogłębniej się nad tym zastanowić, poczułem jego usta na moich. Intensywność tak delikatnego pocałunku zaparła mi oddech w piersiach. Po kilku sekundach poczułem jego język penetrujący każdy milimetr mojej jamy ustnej. Nieśmiało odwzajemniłem pocałunek, który automatycznie stał się brutalniejszy.
Kiedy jednak przyszpilił mnie do ściany, uświadomiłem sobie, że powinienem się ogarnąć. Mimo że byłem w nim zakochany po uszy, nie mogłem dopuścić do niczego więcej. Jakimś cudem odepchnąłem go od siebie. Obaj oddychaliśmy niespokojnie, mierząc się wzrokiem. A wtedy wybiegłem z pokoju, zanim zdążył mnie w jakikolwiek sposób zatrzymać.  


Dziś krótko, ale intensywnie, że tak to ujmę, lolz XD Przepraszam za obsuwę czasową, zakręcona byłam i tak dalej @.@

3 komentarze:

  1. Bardzo krótko! Brakuje mi ciągu dalszego, ot co! A co do całej notki, fajnie się czytało i odnoszę wrażenie, że z rozdziału na rozdział poprawia się Twój styl i robisz mniej błędów, a to cieszy oko :). Uwierz. Zostaje mi tylko życzyć Ci mnóstwa weny!

    Pozdrawiam cieplutko,

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko super, pięknie, kocham to opowiadanie itp...ale jest jeden zasadniczy problem - kiedy ciąg dalszy? :\

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest zajebisty i ma potencjał. Tylko czy on jest opuszczony czy coś? No bo kurde chyba 3 miesiąc juz mija a mimo ze narazie nie jest za długi to jest jednym z moich ulubionych wiec czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń